Posty

Nadawanie: Listy Miłosne. Virginia Woolf , Vita Sackville-West

Obraz
  Wkroczyła Pani Edwinowa Montagu, wytworna, cynobronowa z domieszką czerwieni, o kształtach zakorkowanej butelki. Zadrżała. Spojrzała na mnie z wyraźnym ubolewaniem. Ukryła uśmieszek. Spojrzał po raz drugi. Pomyślała: och, to koszmar!. Spodobałam się jej, choć mi współczuła. Usłyszała, jak flirtuję. Była zaintrygowana. W końcu uległa. Widzisz, kobiety nie potrafią się oprzeć takiemu rażącemu zaprzeczeniu kobiecości. „Listy Miłosne. Virginia Woolf , Vita Sackville-West”,   Str 185 Miałam trochę obaw przed tą książką, zapowiadaną jako „korespondencja   dwóch kobiet ukazująca dynamikę ich wyjątkowego związku”. Wystraszyło mnie to hasło, było jak zapowiedź wielostronicowych miłosnych treli, na dodatek retro i stylizowanych na dziewczyńskie uniesienia. No bałam się, że dostanę coś jak romans   Pollyanny i Ani Shirley, i to w formie epistolarnej. Ale tak się nie stało, bo to jednak szczere kobiety były, ta Virginii i Vita, inteligentne i mocno stąpające po ziemi. Oczywiście, że tu i ó

Zawsze sama: "A Clergyman’s Daughter" George'a Orwella

Obraz
  Almost any situation is bearable if you have a home to go back to and a family who will stand by you.  (można znieść niemal wszystko, gdy ma sie dom, do którego można wrócić i rodzinę, która okaże wsparcie ( tłum. własne)) George Orwell "A Clergyman’s Daughter", str 141 Spinterski September celebrowałam w tym roku za pomocą Orwella i tkmaxxa. A Clergyman’s Daughter, kupiona w kuszącej tikemaksowej cenie 18.99 PLN, stała się moim wyborem na czas czytania o starych pannach. Tu mam chęć pokręcić nosem na nazewnictwo tego stanu cywilnego u nas i u Anglosasów. W naszym języku kobieca niezamężność brzmi, jakby była godna pożałowania. Jej określenie słowami STARA  PANNA sugeruje przekształcenie nieposiadającego obrączki dziewczęcia w istotę dziwaczną i poślednią. Po nie polsku brzmi to trochę lepiej,  spinster nie jest zlepkiem dwóch słów, z  których każde do niedawna odzwierciadlało stan niegodny szacunku i poważnego traktowania. „Spinster” pochodzi od słowa „spin” oznaczające

najlepsza książka minionego lata: "Córka Weterynarza" Barbary Comyns

Obraz
  Mrugacz pożerał mnie swoim dobrotliwym spojrzeniem, a ja myślałam: muszę być mu wdzięczna, i siedzieliśmy tak na sztywnych krzesłach jadalni, on dobry, a ja wdzięczna. Barbara Comyns „Córka Weterynarza”, Str111   Jak tylko pochłodniało poczułam chętkę przeczytania czegoś z krainy herbaty, deszczu i wellingtonów. Jednym słowem zachciało mi się porządnej angielskiej powieści, najlepiej w stylu Wichrowych Wzgórz. Paskudna pogoda i skomplikowani bohaterowie to miały być główne, ale niejedyne, walory mojej nowej czytanki. Wybór padł na czekającą od dobrych kilku miesięcy Córkę Weterynarza . Trochę się krzywiłam na początku, gdy się okazało, że narratorką i protagonistką tej opowieści jest siedemnastoletnie dziewczę mieszkające na brytyjskiej prowincji początku 20 wieku. Ua, czyżby mi się trafiło retro Young Adult z ubogą acz dzielną bohaterką? Tak pomyślałam przy pierwszych stronach, ale szybko moje obawy zostały zastąpione fascynacją.   Bo Córka Weterynarza to jedna z książek t

Jak sie niedopasować : Robert Walser „Rodzeństwo Tanner”

Obraz
  Jeśli już chce się kogoś zatrudnić, to, moim zdaniem, trzeba też umieć o niego zadbać. Robert Walser „Rodzeństwo Tanner”,   Str 15   Praca to zło,   w większości przypadków. Przekonałam się o tym sama, przekonał mnie do tego Walser swoją książką. Bo udręka potrzeby zarabiania na życie przyprawia cierpień nie od dziś i nie tylko gen Z słabo sobie z tym radzi. Bohater właśnie wznowionego „Rodzeństwa Tanner” to młody, inteligentny i pełen energii człowiek, który nie potrafi się odnaleźć w roli trybiku machiny wprawiającej w ruch kapitalistyczne społeczeństwo. Wiem, zabrzmiało to patetycznie, ale tak naprawdę oznacza zwykłą potrzebę obrony przed utratą własnego ja, swojej indywidualności i wolności, na rzecz systemu   generowania zysku.   Zachowania protagonisty Walsera budzą bardziej zdumienie niż zachwyt, ale dzięki temu czytelnik ma dla niego jeszcze większą sympatię. Przynajmniej taki czytelnik jak ja, bo mnie zawsze fascynowały wysiłki przeciwstawiania się uniformizacji. C

Francuska pokuta: Krzysztof Varga „Ostrygi i kamienie. Opowieść o Normandii, Bretanii i Pikardii”

Obraz
  Czytanie Prousta jest dziś zbędną ekstrawagancją, może dlatego niesie ze sobą melancholijną przyjemność, choć jest właśnie czasem zmarnowanym, czasem przepieprzonym, który można by przeznaczyć na coś bardziej pożytecznego. Krzysztof Varga „Ostrygi i kamienie. Opowieść o Normandii, Bretanii   i Pikardii”, Str 56 Francja, słodka Francja, smakowita w każdym kawałku. Ucieczka grzesznych, tak jak   Krzysztof Varga grzeszących nadmiarem szczerości i wyznań na temat polskiego rynku książki i obyczajów literackiego światka. Uczynkiem mowy Pisarz w swoim Dzienniku  dokonał tego niespotykanego aktu zdrady: omówił w nim to i owo, znane mu z autopsji, nasłuchów,   tudzież obserwacji. Spotkała go za to zasłużona kara, bo „Dziennik Hipopotama” solidarnie przemilczano,   Autora z okazji jego wydania nie zapraszano ani na branżowe festiwale ani na spotkania autorskie. Nauka nie poszła w las, a Krzysztof Varga poszedł po rozum do głowy i następną książkę przygotował tak, że nikt się przyczepić

Madziarska nostalgia: Krzysztof Varga „Gulasz z turula”

Obraz
  Węgierski los jest tak tragiczny, ponieważ nie interesuje na świecie nikogo prócz samych Węgrów. Ze swojego historycznego nieszczęścia Węgrom nie udało się zrobić sprawy światowej. Krzysztof Varga „Gulasz z turula”, Str 71 Powiadamiam o odkryciu: Polska ma swojego Rudisa! Albo Czesi maja swojego Vargę, bo to objawienie   zawdzięczam lekturze   „Gulaszu z turula” , książki wydanej ponad dekadę przed ukazaniem się Ostatniej Podróży Winterberga i Stacji Europa Centralna Jarosława R. Wiem, że takie porównania są wkurzające i dla autorów i dla ich czytelników, ale w tym przypadku nie sposób się im oprzeć. Nie dość, że obaj pisarze pochodzą z terenów niegdysiejszych Austro-Węgier i mają około pięćdziesiątki, to jeszcze   każdy z nich wykazuje niebywałą fascynację dziejami przegranych bitew oraz lokalnymi przysmakami i napitkami. Tak, jestem skłonna twierdzić, że Ci, co dali się uwieść czarowi rudisowego „ beautiful landscape of battlefields, cemeteries and  ruins ” z zachwytem

Kilka problemów z kobiecością" Piersi i Jajeczka" Mieko Kawakami

Obraz
  Wydaje im się, że bycie kobietą to coś przyjemnego. To dlatego, że dają nam do czytania głupie książki. Żebyśmy w to uwierzyły. Mieko Kawakami „Piersi i jajeczka”, str 44 Trzy kobiety, ale nie Altmana, albo Czechowa, tylko Kawakami, japońskiej pisarki urodzonej w Osace. Każda z tych kobiet jest w innym wieku i boryka się z innymi problemami, związanymi z uwikłaniem w żeńską płeć. Najstarsza z nich, Makiko, całe życie pracuje jako hostessa. Zbliża się do czterdziestki i czuje coraz większe zagrożenie utratą posady. Jest to pewnie jeden z głównych powodów jej decyzji o poddaniu się operacji powiększenia piersi. Najmłodsza z nich, Midoriko, córka, Makiko, ma dwanaście lat i formalnie jest dzieckiem, bo wciąż nie ma   okresu. Swoje lęki związane z z wejściem w kobiecość zapisuje w dzienniku, fragmentami udostępnianym w tekście książki. Jest jeszcze Natsuko, narratorka całej powieści, trzydziestoparoletnia poczatkująca pisarka. W pierwszej części książki zajmuje się ona opowia

Ora et Labora: Barbara Frischmuth „Szkoła klasztorna”

Obraz
  Do dyspozycji mamy niewiele luster. Lustra służą rozbudzaniu próżności. Zabierają też czas. Przed lustrem człowiek stoi długo i kontempluje odbicie, w którym rozpoznaje siebie. Barbara Frischmuth „Szkoła klasztorna”, Str18   Upał, aż by się chciało schować w dające chłód średniowieczne mury. Opactwa albo klasztoru.   Tylko co, jak mimo gwarantujących zimno ścian, we wnętrzach budynku odpocząć się nie da? Bo wieje od tych ścian jeszcze i grozą. Taką, co poty wyciska, powoduje koszmary i dniem i nocą.  No dobra, nie od ścian, ale od osób pomiędzy nimi przebywających. Skąd to wiem? Bo zabrałam się ostatnio za pewną niewielką, liczącą mniej niż sto stron,  książeczkę. Zawierającą tekst, co działa jak karta pobytu w katolickiej szkole zakonnej z internatem dla dziewcząt.   Szczerze, to nie sadziłam, że będzie aż tak. Że tak mocno uda mi się zanurzyć w atmosferę panującą w zacnej szkole dla panien. Oczekiwałam, typowego w przypadku opowieści o katolickich placówkach edukacyjnych, opi