Wielkie Kręcenie: "Rondo Wiatraczna" Marek Bieńczyk
Nie wyjeżdżaj z dzielnicy, albowiem twoje to jest miejsce i nie będziesz miał innego świata Marek Bieńczyk „Rondo Wiatraczna”, str 80 Przyznam się, na początku czytania Ronda było moje fuczenie, bo narrator sugerował zbyt mocno swoje prawie boskie synostwo. Religia, patriarchat i stolica, to naprawdę zapowiadało się na coś nienowego. Ale gdzieś koło 30 strony zaczęłam przecierać oczy i się uśmiechać. Zdania zaczęły mi chrupać, całkiem apetycznie, metaforami niepozbawionymi logiki, fabuła przestała udawać że istnieje, a ja coraz lepiej bawiłam się czytaniem nowej książki Bieńczyka. Wariat narrator uwodził mnie skutecznie swoim literackim słowotokiem i brakiem wiarygodności. Kod genetyczny miał wyraźnie sporządzony z kodów obecnie modnych próz, napisanych znacznie słabiej, ale przez bardziej medialne osoby. Och widziałam wyraźnie, że autor też się dobrze bawił, a może i ciut mścił, po tym jak się naczytał Kotas, Hermanowicz, a pewnie i Bawołka i Sołtysa. Jestem prz...