tag:blogger.com,1999:blog-12138561257907802182024-03-28T20:29:48.151-07:00więcej niż pierwsza czytankabuksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.comBlogger33125tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-7798408742073000912024-03-19T11:07:00.000-07:002024-03-19T11:07:17.546-07:00Piękne, Silne i Niewyzwolone: Marketa Pilatova "Ciemna Strona" <p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivuaELvEP45rHz165Sli-VnxPx_sJewjFIxn3EqTfgfMTfZe4HiuZBYGVkJdHP24R8cLSTeZqgs1yRwvAV4jIzKDNcmzAuSwjQksmOTsAjKSxk3dZ7ay3BfEAp5SSWEi4Q1igJhGxzAtQskxnCFE0tSZG2mftejTF0fzIHqdWcdj3EY6loKc8xGzsbKKQJ/s900/strony%20mocy.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="600" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivuaELvEP45rHz165Sli-VnxPx_sJewjFIxn3EqTfgfMTfZe4HiuZBYGVkJdHP24R8cLSTeZqgs1yRwvAV4jIzKDNcmzAuSwjQksmOTsAjKSxk3dZ7ay3BfEAp5SSWEi4Q1igJhGxzAtQskxnCFE0tSZG2mftejTF0fzIHqdWcdj3EY6loKc8xGzsbKKQJ/w426-h640/strony%20mocy.JPG" width="426" /></a></div><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Co by tu zrobić Mireckowi na kolację? Zachowywała się jak
kochająca żona, jak kobieta, która ma dla kogo gotować.. A to już dużo: mieć
dla kogo gotować. Wystarczająco dużo, żeby poczuć się czymś więcej niż samotnym
ziarenkiem piasku w obojętnym kosmosie.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Marketa Pilatova „Ciemna Strona”, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Str. 226<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p><i> </i></o:p>Książka kupiona na łapu capu, w ostatnich chwilach Targów Książki
w moim mieście. Skusiłam się, bo obiecywała to, co mnie fascynuje od dzieciństwa:
ektoplazmę, kinezykę, hipnozę, psychokinezę, telepatię, oraz inne zjawiska
paranormalne. Edukowałam się kiedyś o nich intensywnie dzięki zbiorom wycinków
prasowych mojej babci. Była to księga opasła, pełna pożółkłych kartek i fascynujących
historii o wędrówkach poza ciałem albo o czytaniu listów tkwiących w
zaklejonych kopertach.</p><p class="MsoNormal"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Pomyślałam więc, że książka zafunduje mi małą podróż sentymentalną,
do czasów gdy jako dziesięciolatka próbowałam wzrokiem wyginać łyżeczki albo mocą
spojrzenia robić porządki na półkach. </div><div style="text-align: justify;">Faktycznie, nieźle się bawiłam poznając bohaterów Pilatovej i ich niesłychane zdolności.
Podróże w czasie odbywane łatwiej niż w
przestrzeni, tajemnice sprzed lat, historia czeskiej parapsychologii i prób jej
wykorzystania do celów politycznych, to wszystko dało intersującą mieszankę i
sprawiło, że wytrwale podążałam za opisami
pogmatwanych losów postaci tej książki.</div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Wytrwałość była potrzebna, bo ilość wątków, wydarzeń i bohaterów
spokojnie wystarczyłaby na stworzenia nie jednego, ale co najmniej trzech tomów
opowieści. Przyznaje, czasem ogarniało mnie znużenie, zwłaszcza, gdy w połowie książki
okazało się, że wątków i tajemnic przybywa, a humor ustępuje miejsca miłosnym sentymentom
i próbie politycznych rozliczeń. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Co więcej nie tylko znużenie towarzyszyło mi podczas
czytania, ale i oburzenie.</div><div style="text-align: justify;">Pilatova zdaje się tworzyć bohaterów negatywnych kultywując przekonanie, jakoby źródłem
wypaczenia charakteru było.. singielstwo. Wszyscy „ Źli Ludzie” w jej książce,
to ludzie pozbawieni możności stworzenia związków miłosnych. I tu mnie Pilatova
dziwi, a nawet złości, bo historia pokazuje, że stabilność i powodzenie w życiu
czuciowym ma niewiele wspólnego ze szlachetnością charakteru lub jej brakiem.</div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Do dziś nie mogę wyjść ze zdumienia jak bardzo konserwatywne,
ba, wręcz szkodliwe jest przesłanie zamieszczone
w książce Pilatovej. Co więcej, można w niej się doczytać apelu do wszystkich atrakcyjnych
kobiet , by zadbały o dobro ludzkości i za swoją misję uznały prostowanie życiowych
i moralnych ścieżek mężczyzn.</div><div style="text-align: justify;">Moim zdaniem jest to najbardziej niedorzeczna i antyfeministyczna myśl, jaką mogła
sformułować współczesna europejska pisarka.</div><o:p></o:p><p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-79389188719494399742024-03-02T13:19:00.000-08:002024-03-02T14:16:02.238-08:00Bella kontra Victoria: "Biedne Istoty" Alasdaira Graya <p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLPyz96robRmf6s3ew_Pa-r7swQ7YCWE8H0rDriXNEvzOCOK5Hlq7qlpwiu35JDlNLZwUynN-U6TyUPUQ6GlFVn-HkTtKL7_YUCqqEfrAh3BF7oIWM2HBsBsEuj_4oe0SMqbOzGA01hKZ8W2eDO0cz8LeBEFAFw_W_hs6I27IQztYyYKA4vn7LzIEWJjYr/s859/istoty%201.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="534" data-original-width="859" height="398" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLPyz96robRmf6s3ew_Pa-r7swQ7YCWE8H0rDriXNEvzOCOK5Hlq7qlpwiu35JDlNLZwUynN-U6TyUPUQ6GlFVn-HkTtKL7_YUCqqEfrAh3BF7oIWM2HBsBsEuj_4oe0SMqbOzGA01hKZ8W2eDO0cz8LeBEFAFw_W_hs6I27IQztYyYKA4vn7LzIEWJjYr/w640-h398/istoty%201.JPG" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Gdy zajmiesz sie polityką, Bell, zostań koniecznie
pacyfistyczną anarchistką. Ludzie cię pokochają<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Alasdair Gray "Biedne Istoty", Str 195 <o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p><i> </i></o:p>Ta książka wpadła mi w ręce tak, że poczułam się jej
bohaterką. Nie główną , rzecz jasna, nie mam temperamentu Belli.</p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">O co mi chodzi? Już mówię. </p><p class="MsoNormal"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Opowieść o losach Belli Baxter cudem wyszperałam w antykwariacie
Tezeusz w rozsądnej cenie, bo był to czas zanim „Biedne Istoty” wjechały na
ekrany kin i do księgarń i tytuł sprzedać chciano za 200 300 pln. W "Tezeuszu" za książkę chcieli około 40 PLN, więc zapłaciłam, zamówiłam i wyznaczyłam
miejsce odbioru przesyłki. Było z tym trochę zabawy, pani w punkcie odbioru akurat zepsuła się kasa i musiałam czekać na
wydanie książki ponad godzinę.</div><div style="text-align: justify;">Ale największa niespodzianka czekała mnie w
domu. Gdy otworzyłam paczkę, zamiast kolorowej obwoluty ze zdjęcia na stronie Antykwariatu zobaczyłam tajemniczą czarna okładkę. Pierwsza moja myśl była „Ups,
przysłali nie to”. Gdy otworzyłam książkę, odetchnęłam z ulgą- jednak
to! Gdy zaczęłam ja czytać, zachichotałam, bo trafiłam zdanie: „ <i>Książka
miała wymiary 7 ¼ x 4/12 cali i oprawiona była w czarne płótno z groteskowym
ornamentem” (Ibidem, str 10)</i>. </div><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Do dziś głowię się, czy antykwariat puścił do mnie oko tą przesyłką,
czy był to jedynie zabawny zbieg okoliczności, ta moja niespodzianka w czarnej
oprawie, nie wiem na ile cali szeroka i wąska, ale do zacytowanego<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>opisu pasująca jak ulał... <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Jak widać mój zachwyt dla książki miał nietypowy start i
wzmacniał się w miarę czytania, po czym doznał spadku mniej więcej w 2/3 książki.
<o:p></o:p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGcy_lJ-UFxbIcXtdPq92wuiaf-Cv5aYoCMsQW2Z8LRk7mDX9NS55hqYUaDdVQIHcUPYFU_pYmD1LXayWiVPiJOOt930wBfihRmuIgV9Xq9YAdBjdnyxRxsCx1g8jS-kMQxgo2dw4yB-sAFS3sFD163tnQ-gNfOYgzNkVzGQKXa6G6MNiLspYRay2zKcUX/s900/Bella.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="600" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGcy_lJ-UFxbIcXtdPq92wuiaf-Cv5aYoCMsQW2Z8LRk7mDX9NS55hqYUaDdVQIHcUPYFU_pYmD1LXayWiVPiJOOt930wBfihRmuIgV9Xq9YAdBjdnyxRxsCx1g8jS-kMQxgo2dw4yB-sAFS3sFD163tnQ-gNfOYgzNkVzGQKXa6G6MNiLspYRay2zKcUX/w266-h400/Bella.JPG" width="266" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Początkowe Losy Belli Baxter, opowiadane przez jej przyszłego
męża i przyjaciela jej „Ojca”, Doktora Archibalda L, to historia życia typowej
nieznośniej dziewczyny, ale w czasach gdy mody na taka nieznośność nie było; w
epoce wiktoriańskiej.</div><p class="MsoNormal"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Skąd więc dzikość, swoboda, nieokiełznanie bohaterki? Ano stąd,
że jej ciało młodej kobiety wyposażano w mózg niemowlęcia, a następnie
wychowywano ja metoda bezstresową.</div><div style="text-align: justify;">Bella nie jest obdarowana przez swojego opiekuna wiedzą na temat towarzyskich konwenansów
i zasad obowiązujących kobiety w jej czasach. Natomiast otrzymuje
wyśmienite wyksztalcenie z zakresu biologii i medycyny. Dzięki temu wie jak
uniknąć ciąży i nie ma żadnych zahamowań wobec osób płci przeciwnej. Ludzka fizjologia
nie budzi w niej wstydu tylko ciekawość. Jest to przyczyną wielu niezwykłych
przygód Belli. Dodatkowego uroku dodaje im wielogłosowa narracja, bo sa opowiedziane
iw formie gawędy jej narzeczonego i w
formie listów Belli i jej Kochanka z podróży po świecie. Jakby tego było mało,
na końcu cała historia otrzymuje zaskakujące wyjaśnienie, dzięki notatkom osoby
wcześniej przedstawionej jako Bella Baxter.</div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Zamotane? Owszem, tak bardzo, że do końca nie wiadomo komu tak
naprawdę wierzyć, bo narratorzy przeczą
sobie i oskarżają się o kłamstwa. </div><div style="text-align: justify;">Ale ta książka to nie tylko wyborny literacki żart, zawierający odniesienia do
klasyki literatury brytyjskiej. To przypowieść o kobiecym losie, o
wychowaniu, społecznych konwenansach. A także
o historii myśli społecznej i filozoficznej. Od romantyzmu poczynając,
poprzez pozytywizm i na socjalizmie, pacyfizmie oraz idei wolnej miłości kończąc, Bella swoimi życiowymi wyborami
pokazuje, na czym polegały główne założenia każdego z tych nurtów.</div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dlatego mam żal, że film powstały na podstawie „Dziwnych
Istot” przycina książkę do rozmiarów barwnej przypowiastki (a może groteski?) o
różnicach w poglądach na prawo własności do kobiecego ciała i tego
konsekwencjach…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Z drugiej strony to, co się obecnie dzieje i w naszej
polityce i w polityce USA, wyraźnie pokazuje, że sprawa tej własności wciąż jest nie
do końca rozstrzygnięta..<o:p></o:p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-38667567960849604032024-01-30T06:06:00.000-08:002024-01-30T06:06:54.102-08:00Bajki dla dorosłych: Karel Michal „Straszydła na co dzień”<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRukgeGZ4GfY0hKtBqbSLm2JWBmfgbQoDg04LY4R5Op2xp0BQilaoyYBNlS9b5FCBtgalefAeResi-SYJWOxiAY_o66AhGcAkxQGiFkfOCzyu0UIS1-zktb6_C619UgjFhrbqFjMO2DtoBa0T3Bs-iCqeDP2iLZsBUh0ZY7STf1w1h_oEHkjZ1yKL1egok/s1000/Straszyd%C5%82a.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="719" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRukgeGZ4GfY0hKtBqbSLm2JWBmfgbQoDg04LY4R5Op2xp0BQilaoyYBNlS9b5FCBtgalefAeResi-SYJWOxiAY_o66AhGcAkxQGiFkfOCzyu0UIS1-zktb6_C619UgjFhrbqFjMO2DtoBa0T3Bs-iCqeDP2iLZsBUh0ZY7STf1w1h_oEHkjZ1yKL1egok/w460-h640/Straszyd%C5%82a.JPG" width="460" /></a></div><br /><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>„Osoba duchowna to człowiek – rzekł kot – który żyje z tego,
że stara się przekonać innych, by uwierzyli w to, co sami z siebie nie mogą
uwierzyć. Częścią tej wiary jest zapewnienie osobie duchownej utrzymania”<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Karel Michal „Straszydła na co dzień”, Str 58<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p><i> </i></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Zawsze lubiłam bajki dla dorosłych, nawet kiedy byłam mała.
I nie mam tu na myśli wyłącznie retro serialu z Kobuszewskim w roli bajarza, opiewającego
przygody rozmemłanego króla. Ale wszelkie inne przypowieści, autorstwa
Andersena czy Lewisa Carrolla. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Tu musze się
przyznać, że morał płynący z tych historyjek miał dla mnie mniejsze znaczenie
od<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>rozkoszy śledzenia jak nadzwyczajne
radzi sobie w zwyklej codzienności i jak zwyczajni ludzie zachowują się wobec
zjawisk i osobników paranormalnych. Nic więc dziwnego, że gdy dowiedziałam się o
nieznanym mi do tej pory zbiorze opowiadań o <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>istotach nie z tego świata , natychmiast
zażyczyłam sobie, by przyniósł mi <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>go pod
choinkę Aniołek. Bo kto, jak nie on! <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Jak na prawdziwe bajki przystało, opowieści Karela Michala
zaskoczyły mnie solidnie. Nie tylko pomysłowością, ale i poziomem humoru. Śmiałam
się głośno i wielokrotnie podczas lektury. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Bawił mnie księgowy zamieniany w niedźwiedzia, nadgorliwy kurczak,
przerażający każdego swoją pracowitością, czy nieżywy kot, odpowiadający szczerze
i z upiorną logiką na każde pytanie. Uśmiech wywoływały u mnie również opisy
tego, jak sobie z dziwacznymi osobnikami radzili zwykli szary obywatele Czechosłowackiej
Republiki Ludowej. Tu szepnę, że ich reakcje przekonywały mnie o tym, jak
bardzo zmyślone stwory i ich baśniowe zasady funkcjonowania nie nadają się do
współczesnego świata. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Tak, mówił mi przy okazji każdego opowiadania autor,
pamiętaj, te wszystkie nauki z bajek płynące między bajkami trzeba trzymać,
absolutnie w życiu stosować się ich nie da, co jest i śmieszne i straszne
jednocześnie.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Ale czy ta książka poprawiła mi nastrój? Czy raczej skłoniła
do refleksji nad naturą ludzką i zasadami rządzącymi współczesną społecznością?
I czy jedno wyklucza drugie? <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Sama nie jestem pewna, dlatego pozostawiam te pytania bez
odpowiedzi.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Za to jestem przekonana, że
autor Straszydeł jest pisarzem wybitnym, w kilku zaledwie słowach potrafiącym
oddać absurd sytuacji i przekazać gorzką prawdę o człowieku. A sposób w jaki to
robi wywołuje uśmiech i pomruki zachwytu <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>u czytelnika. <o:p></o:p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-51081429092456027912024-01-24T13:28:00.000-08:002024-01-24T13:28:52.106-08:00Podsumowanie roku 2023 cz. 2: czytelnicze zachwyty <p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiBE39y9kjZYST7BsVar_8bBiS0uhOqirj3b2oQ5SU0-vZnBWYLZlraxF6JBAq4pzU4ovScw5RSQleJdi4K-t7dt6cfJMGUxARWaEoFP6ryn_AvAvkeoRX-YtCsCj7ib2n30DXAqDIdkV757Q7QdYL2exGYw7sX_SZSVA52NUKw7_9ku2X0-pB8NYVwoqY/s900/najlepsze%202023.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="600" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiBE39y9kjZYST7BsVar_8bBiS0uhOqirj3b2oQ5SU0-vZnBWYLZlraxF6JBAq4pzU4ovScw5RSQleJdi4K-t7dt6cfJMGUxARWaEoFP6ryn_AvAvkeoRX-YtCsCj7ib2n30DXAqDIdkV757Q7QdYL2exGYw7sX_SZSVA52NUKw7_9ku2X0-pB8NYVwoqY/w426-h640/najlepsze%202023.JPG" width="426" /></a></div><br /><p></p><p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Czas opowiedzieć o tym, co dobrego przeczytałam w tym roku.
Było tego całkiem sporo!</div><div style="text-align: justify;">Na szczęście…</div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Były powroty do starych znajomych, takich jak Ivy Compton
Burnett. Jej <a href="https://buuksy.blogspot.com/2023/04/pogadajmy-o-dialogach-ivy-compton.html">Służący służąca</a> sprawiła mi mnóstwo czytelniczych przyjemności i skłoniła
do refleksji nad brakiem błyskotliwych dialogów we współczesnej prozie
polskiej. Sięgnęłam też po nową książkę mojego ulubionego Michała Witkowskiego.
Przy jego <a href="https://buuksy.blogspot.com/2023/11/prl-utracony-autobiografia-michaa.html">Autobiografii</a> bawiłam się świetnie i wracałam wspomnieniami do własnego
dzieciństwa, również przypadającego na czasy PRLu. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Moim nowym znajomym, stał się <a href="https://buuksy.blogspot.com/2023/10/buntownik-bez-rodowodu-zboj-roberta.html">Robert Walser</a>. Szczerze, to
jest on moim odkryciem roku 2023! Jego prozy zachwyciły mnie lapidarnym stylem,
błyskotliwością i przenikliwością spostrzeżeń. Popadłam w istny Walserowski
nałóg i przeczytałam jego wszystko, co mogłam znaleźć. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Sięgnęłam też po książki nowe nagrodzone, takie jak
<a href="https://buuksy.blogspot.com/2023/05/duchy-i-sowa-pulverkopf-edwarda.html">Pulverkopf</a>, w którym gubiłam się i odnajdywałam z czytelniczą rozkoszą.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Tak wielką, że nie zawaham się nazwać dzieła
Pasewicza moją najlepszą lekturą polskojęzyczną roku 2023.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">W minionym roku wracałam tez do rzeczy oczekujących na
potargowych stosach, i przeczytałam <a href="https://buuksy.blogspot.com/2023/06/kup-pan-srubke-kramp-marii-jose-ferrada.html">Krampa</a> i <a href="https://buuksy.blogspot.com/2023/02/kochac-to-znaczy-zmyslac-drze-o-ciebie.html">Drże o Ciebie Matadorze</a>, książki
jedyne w swoim rodzaju, każda w oryginalnym stylu i każda warta wielokrotnego
czytania. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">A książka najlepsza? To książka niezauważona przez influencerów,
niewspominana w postach i felietonach aktualnych speców i specek od literatury.
Wydana w zeszłym roku, kupiona przeze mnie przypadkiem w ramach empikowej
oferty 3 w cenie dwóch.</div><div style="text-align: justify;">Zabawna, ale nie błaha, niepozbawiona dialogów, wątków miłosnych, narracyjnie różnorodna
i pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji. …</div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">No dobra, już mówię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;"> Moją najlepszą książką
roku 2023 jest zaledwie 150 stronicowa opowieść Vlastimila Tresnaka pt
<a href="https://buuksy.blogspot.com/2023/09/czescy-gentlemani-vlastimil-tresnak-to.html">Wszystko, co najistotniejsze o Panu Moritzu</a>, wydana w serii Stehlik.</div><div style="text-align: justify;">I chyba nikogo nie zdziwi, że mam zamiar uczynić Stehlika jednym z głównych źródeł
moich lektur na rok 2024.</div><o:p></o:p><p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-77221515538976099352024-01-07T13:37:00.000-08:002024-01-07T13:44:17.764-08:00Podsumowanie roku 2023 cz. 1: czytelnicze męki<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjK1dSM4R8w8_AHCUQdaMAbRVSwyA4R8kWuKqH-TlqZSLM-Ao2wlDp7JxJlwJwNj34VOKiWLh_RDly-Tzh_JzQ9gXT6h6nXbcoKU3jIAImGQDSyJ_IuOdupdN6vNBM2wfApEWj9ya0l8JGcxYLdtsCAyut8WPJjODz1HUk1uX7INy-zLSAGI_uxzOGXNxmf/s1000/Najgorsze.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjK1dSM4R8w8_AHCUQdaMAbRVSwyA4R8kWuKqH-TlqZSLM-Ao2wlDp7JxJlwJwNj34VOKiWLh_RDly-Tzh_JzQ9gXT6h6nXbcoKU3jIAImGQDSyJ_IuOdupdN6vNBM2wfApEWj9ya0l8JGcxYLdtsCAyut8WPJjODz1HUk1uX7INy-zLSAGI_uxzOGXNxmf/w640-h426/Najgorsze.JPG" width="640" /></a></div><br /><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Znowu mi wyszło nie po kolei, najpierw wrzuciłam książkę w
całości przeczytana w Nowym Roku, a teraz robię krok w tył, by opisać wrażenia
czytelnicze z roku 2023. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Zacznę od książek najgorszych, bo to jakoś wszystkich
najbardziej interesuje. Wśród moich czytelniczych słabizn roku 2023 króluje niepodzielnie "<a href="https://buuksy.blogspot.com/2023/02/dziwne-losy-tomasza-m-colm-toibin.html">Czarodziej</a>" Tolma Coibina, bo to jedyna słaba książka jaka przeczytałam do końca.
Przyczyny chyba były dwie: po pierwsze miałam ambicje rozpoczęcia roku od
solidnego i uczciwego czytania książek w całości, po drugie książkę chwalono
nie tylko social mediach, ale i w tzw. poważnej prasie, więc postanowiłam dotrzeć
do przyczyn tak wszechobecnych zachwytów. Niestety, im dłużej książkę czytałam,
tym bardziej owych przyczyn nie było. W rezultacie dotarłam do jej końca bez dotarcia
do powodów dobrych opinii o niej. Przyznaję, nie o takie czary mi chodzi przy
czytaniu.</p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Gdy złapałam się na urodę okładki i tytułu nowej książki Weroniki Murek, moje postanowienia
były goła inne. Tym razem przyrzekłam sobie porzucenie książki nawet w połowie,
gdyby okazała się niewarta czytania. Obietnicy dotrzymałam, "Dziewczynki" skończyłam
na około setnej stronie, mimo że cały tomik liczył stron niemal 200.</p><p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Czego tam nie było: loczki, sukienki w kropki, końskie zielone okulary, nabokovska
Lolita, baumanowska Dorota, dziennik
Anny Frank i Niny Ługowskiej oraz… kieszenie, bo zdaniem autorki książki, pamiętnik
należy trzymać w kieszeni. I to był jedyny
związek przyczynowo skutkowy jakiemu nadano odrobine logiki w "Dziewczynkach". Bo
reszta to misz masz przeróżnych historyjek, dykteryjek oraz informacji służących nie wiadomo czemu.</div><div style="text-align: justify;">Bo serio, co mam zrobić z wiadomością, że
Marilyn Monroe „szczała jak koń” (Ibidem, str 106)?</div><div style="text-align: justify;">Ja nie wiem, pisarka ewidentnie też nie.</div><div style="text-align: justify;">Rozumiem, ż Murek zębrała mnóstwo materiałów, pewnie do jakiejś większej pracy
naukowej, i pozostawały jej przeróżne skrawki do zagospodarowania, w myśl Bawołkowej
zasady „niczego nie marnować”.</div><div style="text-align: justify;">Faktycznie, ona nie zmarnowała, za to ja jako czytelniczka zmarnowałam około 40
złotych na książkę, co powinna nosić tytuł „Ścinki”.</div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Kolejną czytelniczą wtopą anno domini 2023 był dla mnie „Berg”
Ann Quin, wydany przez Ossolineum.</div>
<span style="mso-spacerun: yes;"><div style="text-align: justify;"> Książkę dostałam na własną prośbę w
prezencie urodzinowym, więc strat finansowych tym razem nie poniosłam. Ale kiedy zaczęłam
ją czytać, to szybko się poczułam jakbym zmarnowała jedno z życzeń do Złotej
Rybki. To, co miało być spełnieniem marzeń o niezwykle wyrafinowanej prozie, stało
się udręką obcowania z jawną grafomanią. Książkę porzuciłam po zaledwie kilkunastu
stronach i nie planuję do niej powrotu.</div></span><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Po takich doświadczeniach przestałam kupować nowości i
postanowiłam więcej korzystać z biblioteki. Tym sposobem bezkosztowo nie
doczytałam Biografii Rodziewiczówny.</div><div style="text-align: justify;">Dzięki wypożyczeniem bibliotecznym zaoszczędziłam czas i pieniądze na czytanie
takich dzieł jak „Gorzko, gorzko” Joanny Bator, tragicznie źle przetłumaczonych
„Siedmiu mężów Evelyn Hugo” Taylor Jenkins Reid, przewidywalnych „Niebezpieczeństw
Palenia w łóżku” Mariany Enriquez, czy kolejnej wersji Janka Muzykanta
zatytułowanej „Wniebogłos” i okrzyczanej genialnym debiutem (chłopomańskie noir
trenduje mocno).</div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-57356005363774535592024-01-05T15:45:00.000-08:002024-01-05T15:45:18.032-08:00Przegrana<p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit8C08F1SBaaw2vQnmSfySqOApOMCl73ym1hiRcWjyjlXH2AJpllBnzlsKNLR64eqElp05V4QiUEyJJ-SF15kc5lqv5hYSd4q1YYqy3NwwSt3wm8K19FK7LU41wlCEDVrl_DErqxCcOlcY3cT9_TiFZpJ1ODHs7Jj9CmHgxYv79F-lfadNAY2JSarxozL5/s1000/Przegrana.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="667" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit8C08F1SBaaw2vQnmSfySqOApOMCl73ym1hiRcWjyjlXH2AJpllBnzlsKNLR64eqElp05V4QiUEyJJ-SF15kc5lqv5hYSd4q1YYqy3NwwSt3wm8K19FK7LU41wlCEDVrl_DErqxCcOlcY3cT9_TiFZpJ1ODHs7Jj9CmHgxYv79F-lfadNAY2JSarxozL5/w426-h640/Przegrana.JPG" width="426" /></a></div><br /><i><br /></i><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Twoja opinia ma oczywiście znaczenie, ale nie musisz jej
przecież wyrażać<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Barbara Klicka „Reneta”, Str 56</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p>Jest! Pierwsza przeczytana
od początku do końca w Nowym Roku. Wyszło to lepiej, niż w zeszłym, gdy
biedziłam się z lekturą „W szafie”.</p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dlaczego? Bo łatwiej mogłam identyfikować się z bohaterką, więcej
w tej książce humoru, a mniej pragnień małżeńskiej stabilizacji. A właściwie
zero ich, bo Mira , protagonistka "Renety", specjalizuje się w początkach, a jak wiadomo
formalizowanie związku jest, jeśli nie końcem, to przynajmniej jakimś kontinuum.</p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A tu ciągłości brak, wszystko porwane, cała fabuła składa się z troczków różnorakich
, co rozdział pociągasz za inny, a na jego końcu <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nie dynda nic prócz chichociku i trudnego do zauważenia
mrugnięcia okiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Tak jak w "<a href="https://buksy.wordpress.com/2019/05/12/sanatorium-znaczy-snucie/">Zdroj</a>u" Barbara Klicka mnie potrafiła zaskoczyć, tak w "Renecie" udało jej się mnie często rozśmieszyć.
Podkreślę, że poczucie humoru mam wypaczone od 12 roku życia, wiec absolutnie proszę
mojego rozbawienia nie brać serio.</div><div style="text-align: justify;">Może dlatego, że sama jestem kpiarą, upatruję w przypowiastkach Klickiej żartów z
inteligenckich buntów, korpo obyczajów i funkcjonowania rynku sztuki. Że o podśmiechiwaniu
się z poszukiwania w hałdach starych szmat TEJ RZECZY, niby Świętego Graala,
nie wspomnę.</div><div style="text-align: justify;">Więcej o tej książce powiedzieć się nie da bez spoilerowania, dlatego daruję sobie roztrząsanie finału "Renety" i konkluzji, jakie udało mi się z niego wygrzebać.</div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Ale zaraz, bo w sumie nie powiedziałam o czym to, tak mniej więcej.</div><div style="text-align: justify;">Otóż pewnego dnia bohaterka książki zjawia się w domu swoich kuzynek, gdzieś na
dalekiej prowincji, i zaczyna z nimi mieszkać. Nie żeby ją zaprosiły, ona ma do
tego prawo, dostała część domu w spadku. Tą częścią okazuje się niewielki pokój,
niecały, a te jego fragmenty, gdzie nie postawiono doniczek z kaktusami. Jeśli ktoś
w tej chwili myśli o uroczej facjatce z białymi firankami, biurkiem, krzesłem i
żelaznym łóżkiem okrytym perkalową pościelą, to niech sobie te wizje szybko wybije
z głowy. Nowe miejsce pobytu Miry nie ma nic wspólnego z Zielonym Wzgórzem i
jego atmosferą.</div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Bardziej przypomina kwaterę dziewczyny z „Pustostanów”. Tak
szczerze, to w trakcie czytania Renety nieraz przypominał mi się debiut Kotas. Ba,
wręcz miałam wrażenie, że Klicka "Pustostany" przeczytała, a nawet przestudiowała,
po czym sobie pomyślała: Ja też tak potrafię, a może i lepiej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">I faktycznie potrafi, faktycznie miejscami lepiej, a nigdy gorzej.
Język powieści jest wybitnie precyzyjny, oszczędny, nie ma tu rzucania słów na
wiatr, albo dla zwiększenia liczby znaków. Nie ma roztkliwiania się nad sobą i żądania, by czytelnik roztkliwił się także. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">To proza dojrzała, pozwalająca delektować się każdym zdaniem
i budząca podziw dla dyscypliny językowej, i tak, nie zawaham się użyć tego
słowa, talentu Autorki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Na koniec ostrzeżenie: Tu „się nie dzieje”, tu nie znajdziesz mocnych puent
i morałów, morderstw i gwałtownych wzruszeń. Jeśli jesteś w stanie te braki znieść,
to możesz najnowszej prozy Klickiej popróbować. <o:p></o:p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-59741645987863231392023-12-11T12:28:00.000-08:002023-12-11T12:29:12.213-08:00Wszyscy jesteśmy Lokajami: Robert Walser „Jakob von Gunten, Dziennik”<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBPGJqZzxW_NmAPon0Ih_rNy2iqbaem0SBx2oHAXtZ9UIdGb0Hlamhrjh-EKZUzfFCWvTf_tcOa-gz8c3Umd39hOyjTLe5eUymYXuuaWMsXMrIbq7pueOT6HQuHOJrots4ISF-3V3Wkb5VsRlC13y9gckSDMokm0XrKu0u7cBbvifkZsPPHowB_tkvTFD7/s1000/Jakob%20Walsera.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="701" data-original-width="1000" height="448" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBPGJqZzxW_NmAPon0Ih_rNy2iqbaem0SBx2oHAXtZ9UIdGb0Hlamhrjh-EKZUzfFCWvTf_tcOa-gz8c3Umd39hOyjTLe5eUymYXuuaWMsXMrIbq7pueOT6HQuHOJrots4ISF-3V3Wkb5VsRlC13y9gckSDMokm0XrKu0u7cBbvifkZsPPHowB_tkvTFD7/w640-h448/Jakob%20Walsera.JPG" width="640" /></a></div><br /><p></p><p></p><p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;"><i>„Tak, będę służył , i zawsze będę brał na siebie obowiązki ,
których spełnianie bynajmniej nie błyszczy jak gwiazda, i będę jak ostatni
głupiec uśmiechał się rozanielony, jeśli ktoś mi półgębkiem podziękuje.”</i></div><i><div style="text-align: justify;"><i>Robert Walser „Jakob von Gunten, Dziennik” str 117</i></div></i><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Do końca grudnia jeszcze trochę, ale już dziś mogę ogłosić,
że moim odkryciem roku 2023 jest Robert Walser!</div><div style="text-align: justify;"> Każda jego książka zachwyca
mnie konstrukcją zdań, celnością spostrzeżeń i aktualnością przesłania. Lektura
Dziennika Jakoba potwierdziła moje przekonanie, że teksty Walsera mają powyższe
atrybuty bez względu na to, czego dotyczą.
Czy pracy, jak w „Człowieku do wszystkiego” , czy edukacji, a właściwie systemu
szkolnictwa, jak we wspomnianym Dzienniku. </div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Szkoła opisana przez Walsera<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>to Instytut Benjamenta, placówka przygotowująca chłopców do zawodu lokaja.
Jej uczniowie nie są zbyt pojętni, ale to nie błyskotliwości się od nich
wymaga, a spolegliwości. Wiedza jest im przekazywana w sposób niechlujny i tak naprawdę
wiedzą trudno ją nazwać. Głównym zadaniem uczniów jest przestrzeganie
dyscypliny i nieprzeszkadzanie nauczycielom. Najważniejszą nauką jest nauka
bycia nikim. A najwyższym osiągnieciem absolwenta jest znalezienie posady
służącego i pozostanie na niej jak najdłużej. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Szczerze mówiąc, nie mogłam się oprzeć refleksji, że szkoła
Walsera, ups, Jakoba, niewiele się różni od tej szkoły jaką znam sama. Tam też
uczą dostosowania się do grupy, posłuszeństwa, a najwyżej ceni się tych, co
potrafią być najlepiej funkcjonującym
trybikiem systemu. Absolwenci współczesnych szkół często znajdują prace w dziale usług, bo
trudno żeby było inaczej, skoro usługi stanowią 80 % wszystkich działających
biznesów. Usługi, nie bez powodu kryją w sobie wyraz „sługi”. </div><div style="text-align: justify;">Spójrzmy prawdzie w oczy, prędzej czy później przypadnie nam w życiu zawód
współczesnego lokaja. Choćby stanowisko pracy nazwano „asystent klienta”,
„menadżer sprzedaży” czy „kierownik sekretariatu”,
w rzeczywistości nasz zakres obowiązków będzie dotyczył wykonywania poleceń tej
lub innej osoby. Tak to wygląda, gdy musimy zarabiać na własne utrzymanie.</div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Ale na pewno warto się zastanowić, jak uniknąć
przeistoczenia swojej osobowości w osobowość Lokaja. I tu lektura Dzienników
Jakoba Walsera może okazać się niezwykle pomocna. Bo jej bohater, choć jest
poddany szkoleniu na lokaja, do zawodu tego nie ma predyspozycji, nie ma szans
na takie przeobrażenie swojego charakteru w taki sposób by dobrym lokajem
zostać. Za to pilnie przygląda się swoim kolegom z bursy i szkolnej ławy. A że
jest bystrym obserwatorem, to komponuje szczegółowe i<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wnikliwe portrety tych, co lokajami zostaną. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">W rezultacie czytamy pouczające, czasami zabawne, często ironiczne opowieści o kształtowaniu i kształceniu
przeciętnej jednostki do funkcjonowania w społeczeństwie. Warto sięgnąć po
dzienniki Jakoba by sobie to uświadomić, a także by odetchnąć od próz miałkich,
wysilonych, lub nieudolnie pozujących na oryginalne.</div><div style="text-align: justify;">Tak, w całym tym gąszczu współczesnych, byle jak napisanych, przetłumaczonych i
zredagowanych książek, często określanych jako genialne, rzeczy Walsera są jak mistrzowsko oszlifowane diamenty
wyłuskane ze stosów szkiełek, cyrkonii i
kryształków Svarowskiego, mylnie zwanych klejnotami. </div><o:p></o:p><p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-15957832350933301172023-11-02T07:05:00.002-07:002023-11-02T07:05:09.411-07:00PRL utracony: "Autobiografia" Michała Witkowskiego<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZixeygO_HmD9oUc-5PunnWeaQwJ54CuXXJhNbzXyVM5twwW3TTqbbcFwe2y_wnNRNk4Fhprtng78SpAnYlkazv_zrYvnHLjw5nxJbKCjAfdBakJ-VGIl_gW0CzQmERfgStNCqG6BwsYKHt2w2UOc7MfslhZr3DWoGV9n3xnhx4cnkiWxubGz2QtoqgLAD/s1000/Witkowski.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="667" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZixeygO_HmD9oUc-5PunnWeaQwJ54CuXXJhNbzXyVM5twwW3TTqbbcFwe2y_wnNRNk4Fhprtng78SpAnYlkazv_zrYvnHLjw5nxJbKCjAfdBakJ-VGIl_gW0CzQmERfgStNCqG6BwsYKHt2w2UOc7MfslhZr3DWoGV9n3xnhx4cnkiWxubGz2QtoqgLAD/w426-h640/Witkowski.JPG" width="426" /></a></div><br /><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i><br /></i></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Klucze na sznurowadłach już nie pasują do żadnych zamków,
ale świetnie sobie radzą z otwieraniem historii pozamykanych w kufrach.
Światełka z elektronicznych zegarków pogasły, a jednak właśnie teraz oświetlają
nam tę historię. Kalkulatory nie działają, ale można na nich wciąż policzyć, co
było tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym ósmym, a co w tysiąc dziewięćset
osiemdziesiątym dziewiątym roku i ile to kosztowało w starej walucie. To jest
historia pełna gratów.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Michał Witkowski „Autobiografia”, str 387</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGVpvdv_IEIiV92dHwkotR4xd1uHdHXhZ-mwuYK8Dk2DAAhqIYpw91_9EqhK7oTg20h-lUT2r6FbuqZ5OJ0xNjUeLONrGZxLadW1Z8kCj-3JvU4fmsvzV67ZGftEUQQohsIe5mqOSOauEwm1OROYi0z7xJC9O7_0arB4am5F6QLvrDnI5QTrknSn_BksQM/s900/Witkowski%201.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="805" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGVpvdv_IEIiV92dHwkotR4xd1uHdHXhZ-mwuYK8Dk2DAAhqIYpw91_9EqhK7oTg20h-lUT2r6FbuqZ5OJ0xNjUeLONrGZxLadW1Z8kCj-3JvU4fmsvzV67ZGftEUQQohsIe5mqOSOauEwm1OROYi0z7xJC9O7_0arB4am5F6QLvrDnI5QTrknSn_BksQM/w572-h640/Witkowski%201.JPG" width="572" /></a></div><i>Źródło zdjęcia: </i><i>Michał Witkowski „Autobiografia”, str 256</i><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br /></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Nie da się ukryć, że Michał Witkowski to najbardziej
niedoceniany polski pisarz. Nawet przez własne wydawnictwo. Co mu książki,
owszem, drukuje, ale nic poza tym. Tango
było prawie niepromowane. O Autobiografii wydawca postanowił milczeć.
Dlaczego? Nie mam pojęcia. Za to mam pewność, ze Autobiografia to książka warta
wspominania. Nie tylko dlatego, ze w dużej mierze jest to Autobiografia każdego
z nas, każdego urodzonego i wychowanego w PRLu osobnika z polskim paszportem.</p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dla takiego czytelnika ta książka będzie jak jedna wielka
magdalenka. Wywoła wspomnienia niemal<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>każdą ze swoich pięciuset stron. Będą to wspomnienia barwne, pełne zapachów,
dźwięków i smaków. Bo Witkowski jest w opowiadaniu swojego życia Michaśką
bardziej niż zwykle. Wchodzi w szczegóły tak, jak tylko on potrafi. Nagina
słowa i zdania do swoich potrzeb tak, jak robi to tylko ktoś o wybitnym
talencie literackim. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dlatego polecam te książkę nie tylko tym, co chcą sobie
powspominać zgrzebne ale sielskie lata Prlowskiego dzieciństwa. Polecam ja
także tym, co wzdychali, załamywali ręce, z powodu małej zawartości michaśkowego
stylu w jego ostatnim kryminale. Tutaj autor rekompensuje owe braki z nawiązką.
<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Po tę książkę powinni też sięgnąć ci, co w PRlu nie żyli,
ale mają do niego sentyment. Zamiast się dręczyć wyliczankami z Duchologii,
usiłować wygrzebać dawne<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>życie z
jałowego tekstu Pani od Kulturoznawstwa, mogą się dziś teleportować do epoki
Gierka i Jaruzelskiego za pomocą tekstu Witkowskiego. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dodam, ze Michaśka nie tylko funduje nam swoja książka
podróż w lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte ubiegłego wieku. Nie tylko jest
wybitnym przewodnikiem po tych czasach. Ale pomaga nam zrozumieć siebie, swoje
pisanie, ba, całe swoje pokolenie. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Może niektórym ta książka wyda się zwykłą wspomnieniówką.</div><div style="text-align: justify;">Dla mnie jest ona nasza własną, made in
Poland, wersją W Poszukiwaniu Straconego Czasu.</div><div style="text-align: justify;">Czasu, gdy mieliśmy wiarę w trwałość i prawdziwość tego, co nam o życiu bajano .</div><o:p></o:p><p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-65817397432352780002023-10-22T14:39:00.003-07:002023-10-22T14:41:31.867-07:00Buntownik bez rodowodu: "Zbój" Roberta Walsera <p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiywT8-yQmeRo1dViZBL7M178nq2tboRbnvj7gB7TsH_cZWW_CE2jNclk9tf3KpzJQrkuLYeuRPa4HXziQAdpJiU2nt92ueOgr0VsKUobVhnP_1mHJJVspKczHc_OaPYfaBMpmNtNaW1gqdYjGtsjj1I9qsG3aDpy0Cts4mdeK9nBLpuyyqbTgls0SSDNVA/s800/Zb%C3%B3j%20Walsera.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="600" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiywT8-yQmeRo1dViZBL7M178nq2tboRbnvj7gB7TsH_cZWW_CE2jNclk9tf3KpzJQrkuLYeuRPa4HXziQAdpJiU2nt92ueOgr0VsKUobVhnP_1mHJJVspKczHc_OaPYfaBMpmNtNaW1gqdYjGtsjj1I9qsG3aDpy0Cts4mdeK9nBLpuyyqbTgls0SSDNVA/w480-h640/Zb%C3%B3j%20Walsera.JPG" width="480" /></a></div><br /><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Kto wydaje się zadowolony z tego, czym jest i co ma, ten ma
szanse, by dostać cos jeszcze w dodatku, ponieważ ludzie są skłonni iść mu na
rękę, gdyż widzą, że zna się na posiadaniu, co jest bezwzględnie konieczne.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Robert Walser „Zbój”, Str 136</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOyvLFkW1cW57T3UVN9cJxBBDiBo91ME6fgyxMCaTex1_QZBUCIyLh_G_8EtpvnTVU44u2uVZ8NLAG9WrR0YMuM44Wchiegc32Nk0d599NthPgqgl2tzertv0WG8feyzs2kwTRG9YL1evBd42MU8iSkjmQfT_KapkVMU6uF-6OgW_1WteM01zDQ11SeWRA/s800/Zb%C3%B3j.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="533" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOyvLFkW1cW57T3UVN9cJxBBDiBo91ME6fgyxMCaTex1_QZBUCIyLh_G_8EtpvnTVU44u2uVZ8NLAG9WrR0YMuM44Wchiegc32Nk0d599NthPgqgl2tzertv0WG8feyzs2kwTRG9YL1evBd42MU8iSkjmQfT_KapkVMU6uF-6OgW_1WteM01zDQ11SeWRA/w426-h640/Zb%C3%B3j.JPG" width="426" /></a></div><br /><p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Wzięłam tę chudzinę do czytania, z przekonaniem, że da mi zajęcie
na dwa dni. A tu niespodzianka!</div><div style="text-align: justify;">I nie mówię o uroczym portrecie bohatera na
pierwszej stronie. Ten obszarpany chłopiec budzi rozbawienie i odrobinę czułości,
ale powinien też budzić podejrzenia. Taki zawadiaka musi wyciąć jakiś numer! I
faktycznie wyciął.</div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dosłownie! Wyciął, a właściwie pociął tekst tak, że miałam w
rękach istną wydzierankę. Było to niezwykłe, ale i wymagało bardzo wytężonej
uwagi. Co trzy zdania zmiana kursu, co dwa inne wnioski, co cztery nowy trop,
co pięć nawiązanie do poprzedniej historii. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Tego nie da się czytać w zaziewie i półśnie. Tu trzeba
mocnej kawy, ostrego światła i świeżo wymytych okularów. Inaczej ta książka
tylko przeleci przed oczami, jak krajobraz za oknem Pendolino. Zero szans na
podziwianie szczegółów i docenienie detali. </p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dlatego "Zbój" okazał się najdłużej przeze mnie czytanym
tekstem tego roku. Nie narzekam, tylko zawiadamiam. Narzekać nie ma na co. <br /><br /></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Zbój
jest nietuzinkowy jako bohater i jako książka. forma opisu protagonisty daje wrażenie
wielogłosowej wypowiedzi, zawierającej informacje często niespójne i sprzeczne.
W trakcie czytania czułam się, jakbym siedziała w stadzie małomiasteczkowych
plotkar, gdzie każda musiała wtrącić swoje trzy grosze na temat tego
nieznośnego chłopaka, jakim jest Zbój. <br /><br /></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Kończąc
ostatnią stronę książki wcale nie miałam pewności, że wiem o Zbóju więcej niż
na stronie pierwszej. I szczerze mówiąc niewiele mi to przeszkadzało. Sam
sposób dowiadywania się o nim był na tyle niezwykły, że fakty przestały się liczyć.
Ba, mam podejrzenie, że raczej faktów ta opowieść nie dotyczyła.</p><p class="MsoNormal"><o:p></o:p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-58143090094953996982023-09-19T11:08:00.004-07:002023-09-19T11:19:34.560-07:00Czescy Gentlemani: Vlastimil Tresnak „To, co najistotniejsze o panu Moritzu”<p style="text-align: justify;"> </p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8uvtxQCUat-fjSMycGH83P31scPFfIa6uuyRVif3yDMI6JkfQSxvulVXxTejImxAQOFJac4BJEOcpb_RKpBkqGrPaTi4Z8hLU7XK1RWUGDFknEojeiZrsi_PB0a44m4J18KDpkYd8mjre05pZGDeFtgbQOTQM3qzNY56fr_3BDd2q_1eVWRAdSGNRrsvN/s1000/Moritz.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="794" data-original-width="1000" height="508" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8uvtxQCUat-fjSMycGH83P31scPFfIa6uuyRVif3yDMI6JkfQSxvulVXxTejImxAQOFJac4BJEOcpb_RKpBkqGrPaTi4Z8hLU7XK1RWUGDFknEojeiZrsi_PB0a44m4J18KDpkYd8mjre05pZGDeFtgbQOTQM3qzNY56fr_3BDd2q_1eVWRAdSGNRrsvN/w640-h508/Moritz.JPG" width="640" /></a></div><br /><i><br /></i><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Jeśli nie liczyć obław policyjnych, była to najspokojniejsza
kawiarnia w całym mieście. Początkowo, pod koniec lat sześćdziesiątych,
zbierali się tu anarchiści, żeby knuć plany i obliczać wysokości swych emerytur<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Vlastimil Tresnak „To, co najistotniejsze o panu Moritzu”,
Str 35</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p> Właśnie uciekłam z balkonu, gdzie wieje chłodem i tak jakby
jesienną melancholią. Wniosek mam taki, że czas podsumować czytelnicze lato.
Oraz zapodać pomysł na lekturę co odegna smuteczki jak porządna dmuchawa opadłe
liście.</p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Biegnę z czymś bardzo mocno osadzonym w trendzie cosy. Na
dodatek jest to nie tylko crime, ale i punishment. Dobra, już przestaję bredzić
w obcych językach. I zaczynam opowiadać o książce dającej ciepełko, a
jednocześnie będącej wariacją na temat zbrodni i kary. Oraz <a href="https://buksy.wordpress.com/2011/07/20/bajarze-i-obiboki/">GentlemanówOstergrena</a>. Tutaj też za poranny posiłek służą jajka, ale nie tylko one są
powodem mojego porównania. I tu i tu mamy dwóch facetów, dzielących jedno mieszkanie
i borykających się z tajemnicą z przeszłości. Tyle, ze ci o których mowie,
raczej nie opływają w dostatki. Są czeskimi emigrantami, na dodatek artystami, gnieżdżącymi
się w lokum o cienkich ścianach i nieeleganckim wystroju.</div><div style="text-align: justify;">Ale nie wypływa to źle na ich samopoczucie. Panowie nie zaprzątają sobie głowy
takimi problemami, za to jeden z nich , narrator tej opowieści ma zamiar rozwikłać
zagadkę dwóch zabytkowych pierścieni i rodzinnego zdjęcia swojego współlokatora.</div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Intryga jest niczego sobie, ale jeszcze lepsza jest forma
tej opowieści. Narracja skacze od pierwszo do trzecioosobowej, a pomiędzy tymi
skokami są pisane w telegraficznym skrócie glossa dodające informacje na temat kluczowych
wydarzeń i postaci. Oprócz tego urozmaicenia atutem teksu jest delikatny humor,
odrobina ironii i lekkie niedopowiedzenia. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Jest tu i romans i suspens. Jest i rozmemłanie, zaspanie,
bajzelek, opisane szczegółowo, ale nie rozwlekle. No jest wszystko potrzebne, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>by poczuć się jak w Dolinie Muminków…. <br />Co
prawda rozjechanej niegdyś przez radzieckie czołgi, ale dzięki wspomnieniom i
listom odtworzonej w zupełnie innym miejscu. <o:p></o:p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-89604364299300557922023-08-20T10:31:00.003-07:002023-08-20T10:34:08.326-07:00Niemęsko czyli co czytać gdy nie jesteś Macho <p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDWpuCzB0aLHHEKMHllQEEIrOgzcfMfRSldDMANlb_RtfMxj94xyIRAhkY2X9MyfNCxfW7UKPQ2T0H73GXjIF-9H_mhqo90Cy0TsnnS_f8zMduBBA_E6xxzHGP19jiViN6VxeCbwHUOFKVS6sZX82CUEQavnOaYKm_vmK_k5lRORHbBsnc4y0dAjaWyOrE/s940/20230820_190848_0000.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="788" data-original-width="940" height="536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDWpuCzB0aLHHEKMHllQEEIrOgzcfMfRSldDMANlb_RtfMxj94xyIRAhkY2X9MyfNCxfW7UKPQ2T0H73GXjIF-9H_mhqo90Cy0TsnnS_f8zMduBBA_E6xxzHGP19jiViN6VxeCbwHUOFKVS6sZX82CUEQavnOaYKm_vmK_k5lRORHbBsnc4y0dAjaWyOrE/w640-h536/20230820_190848_0000.png" width="640" /></a></div><br /><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Miałam nie pisać, bo jestem zmęczona. Tym, że od 1 klasy podstawówki do 4 liceum serwowano mi jako lektury obowiązkowe
książki, gdzie ze wzór stawiano mi postaci żeńskie, wprowadzając zamęt w moje pojęcie
o tym, na jaka kobietę powinnam wyrosnąć. Czego mnie te książki narzucone przez
szkole nauczyły? <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Że powinnam być dziewicą, ale
rodzić dzieci. Że jeśli będę młoda, piękna i słodka, to może znajdzie się jakiś
Winicjusz, co zechce mnie uratować od stratowania przez byka. Że jak będę nieposłuszna,
chętna do zabawy i <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>pełna fantazji, to
mnie najpierw doprowadzą do szaleństwa, a potem wywiozą na drabiniastym wozie
hen daleko, poza społeczeństwo, jak Jagienkę. Że jak mi tradycyjna rola żony i
matki nie pasuje, to <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>mogłabym się ewentualnie
przebrać za hajduczka i służyć jakiemuś rycerzowi, albo dać z siebie zrobić rozdartą
sosnę. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
Przyznam się. Żadna z tych opcji nie okazała się dla mnie kusząca. Dziewczęciem
będąc, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wolałam biegać z Alicja za białym
królikiem, łapać się parasoli Mary Poppins<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>albo wędrować z Dorotą po żółtej ścieżce. <br />
Gdy miałam 19 lat zupełnie przypadkiem dostałam w ręce „Szklany Klosz” Sylwii
Plath i to było dla mnie objawienie. Pisana w pierwszoosobowej narracji historia
mojej amerykańskiej rówieśnicy pomogła mi zrozumieć wiele. Jak się okazuje
pomaga do dziś także wielu innym. Dziewczynom, kobietom… Pewnie kiedyś pomogła
też i Zientarowe, tłumaczce tej książki na język polski. Być może pomogłaby tez
wielu chłopcom, mężczyznom zrozumieć ich koleżanki, przyjaciółki, kochanki,
córki… gdyby nie fakt , ze od najmłodszych lat uczy się facetów, że czytanie książek
o dziewczynach napisanych przez dziewczyny to zachowanie niemęskie, śmieszne i
poniżej ich godności.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Tak, męczy mnie, że muszę wciąż
takie przesądy tolerować. Bo inaczej mnie , jak starego chochola, jak tę Jagienkę,
wyśmieją i wywiozą, hen, na rubieże cywilizacji. Męczy mnie to, że wiele
wybitnych książek , napisanych przez niemężczyzn jest nie do znalezienia w
księgarniach. Bo nie są wznawiane, tłumaczone, albo i dopuszczane do procesu
wydawniczego. Męczy mnie to tak bardzo, ze chętnie bym wzięła i przycupnęła na jakimś
krzesełku, i o tym pogadała. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Ale widzę, że miejsce już zajęte…
Przez Pana Pisarza, co usiadł, rozkraczył się, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zaparł się nogami. Jego koledzy mówią mi,
że<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>tak ma być, bo to człek nieomylny w
tym co robi, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>co radzi mi czytać. Patrzę i widzę, manspreading
i mansplaining na jednym obrazku, portret niemalowany, ale prawdziwy Polskiego
Pisarza pierwszej połowy 21 wieku. Oraz jego pouczających lektur. Co do których
już co najmniej od lat kilkunastu jestem przekonywana ze są wybitne, prze
prawdziwych facetów napisane i rewelacyjnie kondycję ludzką ilustrujące. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
Tyle, że komuś się zapomniało, że do gatunku ludzkiego zaliczane są nie tylko osobniki
z męską końcówką przy czasownikach i przymiotnikach. I poczułam ogromne zmęczenie
faktem, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ze ciągle się o tym nie pamięta.
Jeszcze bardziej <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zmęczyłam się, próbując
o tym przypomnieć niektórym osobom z social mediów. Zmęczyłam się tez, gdy po
tym przypomnieniu musiałam się otrzepać ze słomy, która zostałam posypana. Tak,
proszę Państwa, przyznaję, wystraszyłam się, ze ta słoma, prosto z butów
dzielnych i nieomylnych czytelników wyjęta, zamieni mnie w kukłę Marzanny,! Jeszcze
chwila i na pal wbiją i topić zechcą. Tu szepnę, że jakby tak co niektórzy
poczytali niemęskie książki, to by wiedzieli, że jednak między kobietą, a kukłą
jest pewna jest różnica! No ale do tego nie tylko studia nad lekturą „Lalki”
trzeba mieć za sobą… <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Wymęczona jestem, niczym Rosie
Parks i Joanna D’Arc razem wzięte, ale mimo wszystko zbieram siły, na swoich
drobnych nóżkach tupię do półek z książkami, by sporządzić piękną i unikatową niemęską
dziewiątkę. Złożoną<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z książek raczej nie do
znalezienia w księgarniach internetowych i stacjonarnych, oraz w wyborach naszych
Wybitnych Macho Manów Piszących i/lub Czytających. Mam nadzieję, że lektura
tych książek nie tylko wielu z nas pomoże odpocząć od patriarchalnej narracji,
wciąż dominującej w naszej kulturze. Ale i dostarczy wspaniałych wrażeń
czytelniczych, bo to przede wszystkim bardzo dobre książki są. <o:p></o:p></p><p style="background-color: white; border: 0px; box-sizing: border-box; color: #7f8c8d; font-family: "Open Sans", sans-serif; font-size: 18px; margin: 0px 0px 1.75em; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><i><a href="https://buksy.wordpress.com/category/outsiderzy/anita-brookner-hotel-du-lac/" style="border-bottom-color: rgb(220, 220, 220); border-bottom-style: solid; border-image: initial; border-left-color: initial; border-left-style: initial; border-right-color: initial; border-right-style: initial; border-top-color: initial; border-top-style: initial; border-width: 0px 0px 1px; box-sizing: border-box; color: #365a67; font-family: inherit; font-weight: inherit; margin: 0px; outline: 0px; overflow-wrap: break-word; padding: 0px; text-decoration-line: none; vertical-align: baseline; word-break: break-word;">Anita Brookner „Hotel du Lac”</a> </i></p><p style="background-color: white; border: 0px; box-sizing: border-box; color: #7f8c8d; font-family: "Open Sans", sans-serif; font-size: 18px; margin: 0px 0px 1.75em; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><a href="https://buksy.wordpress.com/category/outsiderzy/margaret-forster-podroze-maudie-tipstaff/" style="border-bottom-color: rgb(220, 220, 220); border-bottom-style: solid; border-image: initial; border-left-color: initial; border-left-style: initial; border-right-color: initial; border-right-style: initial; border-top-color: initial; border-top-style: initial; border-width: 0px 0px 1px; box-sizing: border-box; color: #365a67; font-family: inherit; font-weight: inherit; margin: 0px; outline: 0px; overflow-wrap: break-word; padding: 0px; text-decoration-line: none; vertical-align: baseline; word-break: break-word;"><i>Margaret Forster „Podróże Maudie Tipstaff”</i></a></p><p style="background-color: white; border: 0px; box-sizing: border-box; color: #7f8c8d; font-family: "Open Sans", sans-serif; font-size: 18px; margin: 0px 0px 1.75em; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><i><a href="https://buksy.wordpress.com/category/outsiderzy/muriel-spark-pelnia-zycia-panny-brodie/" style="border-bottom-color: rgb(220, 220, 220); border-bottom-style: solid; border-image: initial; border-left-color: initial; border-left-style: initial; border-right-color: initial; border-right-style: initial; border-top-color: initial; border-top-style: initial; border-width: 0px 0px 1px; box-sizing: border-box; color: #365a67; font-family: inherit; font-weight: inherit; margin: 0px; outline: 0px; overflow-wrap: break-word; padding: 0px; text-decoration-line: none; vertical-align: baseline; word-break: break-word;">Muriel Spark "Pełnia życia Panny Brodie</a>"</i></p><p style="background-color: white; border: 0px; box-sizing: border-box; color: #7f8c8d; font-family: "Open Sans", sans-serif; font-size: 18px; margin: 0px 0px 1.75em; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><i><a href="https://buksy.wordpress.com/category/outsiderzy/sackville-west-v-m-wygasle-namietnosci/" style="border-bottom-color: rgb(220, 220, 220); border-bottom-style: solid; border-image: initial; border-left-color: initial; border-left-style: initial; border-right-color: initial; border-right-style: initial; border-top-color: initial; border-top-style: initial; border-width: 0px 0px 1px; box-sizing: border-box; color: #365a67; font-family: inherit; font-weight: inherit; margin: 0px; outline: 0px; overflow-wrap: break-word; padding: 0px; text-decoration-line: none; vertical-align: baseline; word-break: break-word;">Sackville-West V.M. "Wygasłe namiętności</a>" </i></p><div class="wordads-ad-wrapper" style="background-color: white; border: 0px; box-sizing: border-box; color: #7f8c8d; display: inherit; font-family: Arial, sans-serif; font-feature-settings: normal; font-kerning: auto; font-optical-sizing: auto; font-size: 11px; font-stretch: normal; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variation-settings: normal; letter-spacing: 1px; line-height: normal; margin: 25px auto; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline; width: 800px;"><div data-adtags-width="800" id="atatags-26942-454218" style="border: 0px; box-sizing: border-box; font-family: inherit; font-weight: inherit; margin: 0px; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"></div></div><p style="background-color: white; border: 0px; box-sizing: border-box; color: #7f8c8d; font-family: "Open Sans", sans-serif; font-size: 18px; margin: 0px 0px 1.75em; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><i><a href="https://buksy.wordpress.com/category/outsiderzy/sylwia-siedlecka-fosa/" style="border-bottom-color: rgb(220, 220, 220); border-bottom-style: solid; border-image: initial; border-left-color: initial; border-left-style: initial; border-right-color: initial; border-right-style: initial; border-top-color: initial; border-top-style: initial; border-width: 0px 0px 1px; box-sizing: border-box; color: #365a67; font-family: inherit; font-weight: inherit; margin: 0px; outline: 0px; overflow-wrap: break-word; padding: 0px; text-decoration-line: none; vertical-align: baseline; word-break: break-word;">Sylwia Siedlecka "Fosa</a>" </i></p><p style="background-color: white; border: 0px; box-sizing: border-box; color: #7f8c8d; font-family: "Open Sans", sans-serif; font-size: 18px; margin: 0px 0px 1.75em; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><i><a href="https://buksy.wordpress.com/category/outsiderzy/vicki-baum-ludzie-w-hotelu/" style="border-bottom-color: rgb(220, 220, 220); border-bottom-style: solid; border-image: initial; border-left-color: initial; border-left-style: initial; border-right-color: initial; border-right-style: initial; border-top-color: initial; border-top-style: initial; border-width: 0px 0px 1px; box-sizing: border-box; color: #365a67; font-family: inherit; font-weight: inherit; margin: 0px; outline: 0px; overflow-wrap: break-word; padding: 0px; text-decoration-line: none; vertical-align: baseline; word-break: break-word;">Vicki Baum "Ludzie w Hotelu</a>" </i></p><p style="background-color: white; border: 0px; box-sizing: border-box; color: #7f8c8d; font-family: "Open Sans", sans-serif; font-size: 18px; margin: 0px 0px 1.75em; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><em style="border: 0px; box-sizing: border-box; margin: 0px; outline: 0px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;"><a href="https://buksy.wordpress.com/2016/02/21/mary-westmacott-daje-rade/">Mary Westmacott "W samotności"</a></em></p><p style="background-color: white; border: 0px; box-sizing: border-box; color: #7f8c8d; font-family: "Open Sans", sans-serif; font-size: 18px; margin: 0px 0px 1.75em; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><i><a href="https://buksy.wordpress.com/category/calkowite-zymslenia/angela-carter-wieczory-cyrkowe/" style="border-bottom-color: rgb(220, 220, 220); border-bottom-style: solid; border-image: initial; border-left-color: initial; border-left-style: initial; border-right-color: initial; border-right-style: initial; border-top-color: initial; border-top-style: initial; border-width: 0px 0px 1px; box-sizing: border-box; color: #365a67; font-family: inherit; font-weight: inherit; margin: 0px; outline: 0px; overflow-wrap: break-word; padding: 0px; text-decoration-line: none; vertical-align: baseline; word-break: break-word;">Angela Carter ‚Wieczory Cyrkowe”</a> </i></p><div class="wordads-ad-wrapper" style="background-color: white; border: 0px; box-sizing: border-box; color: #7f8c8d; display: inherit; font-family: Arial, sans-serif; font-feature-settings: normal; font-kerning: auto; font-optical-sizing: auto; font-size: 11px; font-stretch: normal; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variation-settings: normal; letter-spacing: 1px; line-height: normal; margin: 25px auto; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline; width: 800px;"><div data-adtags-width="800" id="atatags-26942-447163" style="border: 0px; box-sizing: border-box; font-family: inherit; font-weight: inherit; margin: 0px; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"></div></div><p style="background-color: white; border: 0px; box-sizing: border-box; color: #7f8c8d; font-family: "Open Sans", sans-serif; font-size: 18px; margin: 0px 0px 1.75em; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><i><a href="https://buksy.wordpress.com/category/calkowite-zymslenia/hiromi-kawakami-manazuru/" style="border-bottom-color: rgb(220, 220, 220); border-bottom-style: solid; border-image: initial; border-left-color: initial; border-left-style: initial; border-right-color: initial; border-right-style: initial; border-top-color: initial; border-top-style: initial; border-width: 0px 0px 1px; box-sizing: border-box; color: #365a67; font-family: inherit; font-weight: inherit; margin: 0px; outline: 0px; overflow-wrap: break-word; padding: 0px; text-decoration-line: none; vertical-align: baseline; word-break: break-word;">Hiromi Kawakami "Manazuru</a>" </i></p><p style="background-color: white; border: 0px; box-sizing: border-box; color: #7f8c8d; font-family: "Open Sans", sans-serif; font-size: 18px; margin: 0px 0px 1.75em; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><br /></p><p style="background-color: white; border: 0px; box-sizing: border-box; color: #7f8c8d; font-family: "Open Sans", sans-serif; font-size: 18px; margin: 0px 0px 1.75em; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><br /></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-19860738596602723452023-08-13T06:25:00.008-07:002023-08-13T15:58:57.248-07:00Mężczyzna pracujący : "Człowiek do Wszystkiego" Roberta Walsera<p> </p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheA6GDB6VSjRAb3T3wbFErRjZ2wLX5j0mWFbKzHH1oZJPGLx_Z1ZylCQ5DPXtQb5nw0Nt-JLXCliD78wwr13yHWEphsQyo-f0Gn68EZzcqEJB7SuI8tB3OZmHJ2wUtjXwbcbNLlbAq4GCZs9YGSOzpsRkfYQcFnKjAu4JxxsO8lJhwp_F9oY-lGkEsT1mU/s900/Walser.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="600" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheA6GDB6VSjRAb3T3wbFErRjZ2wLX5j0mWFbKzHH1oZJPGLx_Z1ZylCQ5DPXtQb5nw0Nt-JLXCliD78wwr13yHWEphsQyo-f0Gn68EZzcqEJB7SuI8tB3OZmHJ2wUtjXwbcbNLlbAq4GCZs9YGSOzpsRkfYQcFnKjAu4JxxsO8lJhwp_F9oY-lGkEsT1mU/w426-h640/Walser.JPG" width="426" /></a></div><br /><i><br /></i><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Jak przyjemnie mu się tu żyło, kiedy pryncypał był poza
domem! Taki pryncypał mógł bowiem być najsympatyczniejszym człowiekiem na świecie,
a mimo to trzeba było nieustannie mieć się wobec niego na baczności. Jeżeli był
w dobrym humorze - człowiek obawiał się ciągle, że może się coś zdarzyć i ów
dobry humor pana i władcy zmieni się w coś wręcz przeciwnego. Jeżeli zaś był zły
i zjadliwy, to znów ciężkim obowiązkiem podwładnego było uważać siebie samego
za skończonego hultaja, gdyż mimo woli czuł, że stał się nieszczęsną przyczyną złego
nastroju. <o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Robert Walser „Człowiek do wszystkiego”, str 73</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p>Mam to! Odkrycie Literackie Wakacji, a może i Roku! To się
rozstrzygnie, jak przeczytam drugą książkę Walsera… Już czekającą na stoliku, w
pokoiku, przy sofie, tej, na której odchodzi większość mojego czytania. Ale
pierwszą przyszłam chwalić i opowiadać. Jako wielbicielka <a href="https://www.youtube.com/watch?v=uyfl_iupgQo">Kobiety Pracującej z „Czterdziestolatka”</a>,
bohatera „Człowieka do wszystkiego” polubiłam od razu.</p><p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Bo to Chłopak Pracujący jest!</div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Ten dwudziestoparolatek zostaje zatrudniony jako asystent
pewnego wynalazcy. Posada oferuje zakwaterowanie i posiłki z rodziną. Co do pensji,
to jakoby jest, ale …. No właśnie, tutaj pojawia się pierwszy pracowniczy
problem, znany chyba do dziś. Otóż szef młodzieńca uważa płacenie za pracę za
rzecz bzdurną, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>małostkową, zwłaszcza gdy
zajęcie to właściwie spełnianie misji wobec ludzkości. Tu zaczęłam się
uśmiechać podczas lektury, bo sama miałam kiedyś do czynienia z przedsiębiorcą,
co uważał, że praca u niego jest tak fajna, że pieniądze za nią to sprawa
zupełnie nieistotna. Oczywiście sam do swoich dochodów miał zupełnie inne
podejście!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">A tu proszę, książka z akcją umieszczoną na początku 20
wieku opowiada podobną historię. Jak widać zasady tzw zarzadzania zasobami
ludzkimi pozostają niezmienione od wieku. U Walsera jest to oczywiście zarządzanie
w mikroskali. Ale widać w nim wszystkie główne i wciąż aktualne trendy w traktowaniu
pracowników, czyli: <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"></p><ul><li>Dawanie im odczuć, że nie starają się jak należy, wzbudzanie
przez to w nich poczucia winy i co za tym idzie pozbawianie ich odwagi do
upominania się o godziwą (albo jakakolwiek) zapłatę ; </li><li>Sprawianie, że miejsce zatrudnienia staje się dla
pracownikiem domem, a współpracownicy rodziną, więc w razie utraty pracy zostanie
pozbawiony on nie tylko zatrudnienia, ale i swojego miejsca w społeczeństwie; </li><li>odwoływanie się do poczucia odpowiedzialności nie tylko za
powodzenie finansowe przedsięwzięcia ale i za dobrostan pracodawcy, ba za życie
i zdrowie jego żony i dzieci! </li></ul><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Tak, Walser sporządził wspaniały portret kapitalistycznego
modelu zatrudniania, posługując się niby niepozorną opowieścią o młodzieńcu
usiłującym samodzielnie zarobić na życie. Jeśli i Ty próbujesz właśnie robić to
samo, ręczę, że nie raz i nie dwa pokiwasz głową nad tekstem tej książki,
uśmiechniesz się, i powzdychasz. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Bo jak widać tzw filozofia zarobienia nie jest amerykańskim
wynalazkiem <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z industrialnych lat 50tych,
a<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ma swoje źródła w znacznie dawniejszej
epoce. I nic nie wskazuje na to, by zachodziły w niej jakieś istotne zmiany. Lektura
„Człowieka do Wszystkiego” Walsera uświadomiła mi to w sposób tyleż finezyjny,
co bolesny. <o:p></o:p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-16180950649543408252023-07-31T10:19:00.005-07:002023-07-31T10:20:06.652-07:00Dwóch panów w pociągu (nie licząc Bedekera): Jarosław Rudis „Ostatnia Podróż Winterberga”<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTDo_LxbnE1r_pFMcnxRj7C5EsGkkgmMiE8bCC40pJbYBIVR0fxwxLyC6dHkEI5ut43Z_Mq1L0158S5XsekUAap9tj1NF3GMXahpqHOmmrDXt4ju-elGKTuo_2tpDukB47mrVBn_7TLyNaknsA_p79U3d1Vnk9AcOXseQkss4ixXE1tpIArLxay9KfkIcj/s875/Winterberg.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="875" data-original-width="598" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTDo_LxbnE1r_pFMcnxRj7C5EsGkkgmMiE8bCC40pJbYBIVR0fxwxLyC6dHkEI5ut43Z_Mq1L0158S5XsekUAap9tj1NF3GMXahpqHOmmrDXt4ju-elGKTuo_2tpDukB47mrVBn_7TLyNaknsA_p79U3d1Vnk9AcOXseQkss4ixXE1tpIArLxay9KfkIcj/w438-h640/Winterberg.JPG" width="438" /></a></div><br /><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: center;"><i><br /></i></p><p class="MsoNormal" style="text-align: center;"><i><span style="font-family: inherit;">Zawsze miałem dobry
gust. Zawsze miałem piękne kobiety… Tak, tak, życie jest za krótkie , by spędzać
je z nieładnymi kobietami. <o:p></o:p></span></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><i>Jarosław Rudis „Ostatnia
Podróż Winterberga”,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Str 251</i><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: center;"><span style="font-family: inherit;"><o:p style="text-align: left;"> </o:p><o:p style="text-align: left;"> </o:p><span style="text-align: left;">Ilekroć myślę o tej książce, przypomina mi się taka scenka z
mojej dawnej wycieczki do Pragi: Przybywamy późnym wieczorem do hotelu, niedrogiego,
byle jakiego, usadowionego na tzw obrzeżach miasta. Czyli daleko od
turystycznych atrakcji. Jedyne miejsce gdzie można pójść, by nie siedzieć w
ciasnym pokoiku, to pub obok. Oczywiście jest to pub czeski, wiec pubem się nie
nazywa, ale między nami tak. Bo my jesteśmy świeżo powroconymi na ziemie
słowiańskie prawie emigrantkami, co ponad rok spędziły szorując londyńskie
bruki (w przenośni) oraz londyńskie domy (dosłownie) .</span><span style="text-align: left;"> </span></span></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: inherit;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">No dobra, co z tym pubem, spytacie. No wiec poszłyśmy, we
dwie, i już od wejścia poczułyśmy się trochę dziwnie. Kiedy usiadłyśmy z piwem
przy stoliku wrażenie się pogłębiło. Zaczęłyśmy się zastanawiać, co jest nie
tak. Rozglądać po Sali, po twarzach nad kuflami i szklanicami ze Złotym Bażantem.
I po chwili wiedziałyśmy! Byłyśmy jedynymi kobietami w tym przybytku! Środek
Europy, wiek co prawda 20 jeszcze, ale już w latach podeszłych, bo późnych dziewięćdziesiątych,
a tu proszę, poczułyśmy się jak w szmatławym, ale jednak angielskim, klubie,
gdzie zakaz wstępu dla kobiet jest oczywisty i respektowany…<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Tak samo było w trakcie czytania Ostatniej Podróży
Winterberga. Książce w dużej mierze dziejącej się w pociągowym przedziale.
Miałam wrażenie, że oto wsiadłam do wagonu, na którym nikt nie przybił
tabliczki „men only”. Nie dlatego, że nie wypada, a dlatego, że owo hasło jest
od lat oczywiste. No ale ja się wtarabaniłam,! Pociąg, tfu,
akcja ruszyła i nie bardzo miałam jak wysiąść. Poza tym na początku bawiła mnie opowieść starszego, nieznośnego globtrotera i jego opiekuna. <o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Gdzieś w pobliżu połowy tekstu zaczęłam się czuć nieswojo.
Zorientowałam się, że jestem świadkiem odtwarzania HIStorii, pełnej huku armat i bitewnych
okrzyków. Trafiają się i miłosne westchnienia, ale są one skierowane do kobiet
już (a może nigdy?) nieistniejących. Bo Winterberg i jego towarzyszysz potrafią kochać tylko takie kobiety, jakich nie ma.</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Przy czym postaci żeńskie w tej książce mają osobowość lalki z sexshopu (moja odpowiedź na ewentualne
pytanie jaka to osobowość, brzmi: No właśnie...). Tak, jestem przekonana, że lalki te doskonale odegrałyby kreowane przez Rudisa role kobiece i nikt nie zauważyłby </span>zastąpienia<span style="font-family: inherit;"> figur żywych manekinami do zadań specjalnych.</span></div><span style="font-family: inherit;"><o:p></o:p></span><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Kończąc ten przydługi wywód, nie wiem, co powiedzieć w ramach
podsumowania. Książka jest świetnie napisana, genialnie przetłumaczona. Jednocześnie
dominujące w niej przekonanie, że
historia ludzkości to historia rzezi raczej mnie nie cieszy. Choć rzeczywistość
coraz mocniej mnie przekonuje, że może to być prawdą, chciałabym, aby tak nie
było. <br />Co więcej, kończąc książkę, miałam wrażenie, że Rudis ma podobne życzenia.
Bo gdyby tak nie było, to czy wyznawcą i propagatorem tej teorii uczyniłby
człowieka u schyłku życia, człowieka z tym życiem się żegnającego,
człowieka policzkowanego przez kobietę, upartego, ale i żałosnego w próbach
uwiarygodnienia swojego przekonania, że świat to „<span style="background: white; color: #0f1419; line-height: 107%;"><i>The beautiful landscape of battlefields, cemeteries and ruins”.</i></span></span><o:p></o:p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-17475204910423880232023-06-24T13:23:00.001-07:002023-06-24T13:23:12.964-07:00Kup Pan śrubkę: "Kramp" Marii Jose Ferrada<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXdMpwkmR3EU7ObE0LO91vwIfajKDphi8P-7do1PG2foTl4l4nC6M1T4o8aIBqXe9Z6oGX7F2ip6UhxLWLtsq8bFbfEhrfL6m6rh2zv-2kbrETuCAk1OJFxT5mDvsr3iRKN9AQ13pCb-MPHywIxyYIX5ISzHS71HK5bvMaxJKfVmSU_C6ChuR6_TSNAE1Y/s900/Kramp.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="771" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXdMpwkmR3EU7ObE0LO91vwIfajKDphi8P-7do1PG2foTl4l4nC6M1T4o8aIBqXe9Z6oGX7F2ip6UhxLWLtsq8bFbfEhrfL6m6rh2zv-2kbrETuCAk1OJFxT5mDvsr3iRKN9AQ13pCb-MPHywIxyYIX5ISzHS71HK5bvMaxJKfVmSU_C6ChuR6_TSNAE1Y/w549-h640/Kramp.JPG" width="549" /></a></div><br /><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Funkcjonowanie ekosystemów, zasada przyczyny i skutku,
względność „wszystko to można pojąć, zaglądając do szuflad w sklepie żelaznym –
powiedział D.-A do innych spraw przydadzą się piły i młotki wiszące na ścianie”
<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>„Kramp” Maria Jose Ferrada, Str 27<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Wszyscy mówili że to urocza książeczka, i potwierdzam to
gorąco. Opowieści ośmiolatki wspierającej ojca komiwojażera w jego wysiłkach
sprzedawania materiałów żelaznych są zabawne, pełne werwy oraz doskonałe
językowo. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dziewczynka jest dumna z uzyskiwanych efektów handlowych i
uczy się życia w sposób dość dla ośmiolatki nietypowy: zamiast nudzić się w
szkole, jeździ z tatą po kraju, zagląda z nim do mniejszych i większych sklepów
chętnych do współpracy, a w chwilach wolnych przesiaduje w kinie, gdzie ogląda
filmy nie dla dzieci, a dla wielbicieli klasyki kinematografii. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Dla narratorki to
wszystko jest niezwykle atrakcyjne, bawi się doskonale i nie widzi powodów do
narzekań. Do czasu. Bo kraj po którym podróżuje, nie jest krajem wolnym od politycznych
niepokoi, bo matka, zajmująca się nią tak mało, cierpi na głęboką depresję, bo przebywanie
w towarzystwie ojca i jego znajomych okazuje się nie do końca bezpieczne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Tak, wbrew pozorom ta wesoło zaczynająca się powieść jest jednocześnie
gorzką historią życia w dyktaturze, życia pozbawionego sukcesu i życia
złudzeniami. Opowiadana z tak wielkim talentem i delikatnością, że nie mogę się
powstrzymać od natarczywych namów do jej przeczytania. <o:p></o:p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-85705660070761629702023-06-06T15:42:00.003-07:002023-06-06T15:45:49.825-07:00taka polka : "Czerwony Młoteczek" Doroty Kotas <p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUuF_e0gMC60rH9_RG9kGDM4aD4wq7rwkCe1lH_d2qxI0XI3D7p8_Qy30n42xBDgNa20T1_4NyCKHT5gBtH6VTSmYoslSXmaanXmbZdquQ6V1nBqE5VYIx3wKdLq0SPHUGpWiKOj5YNu_KsanEVr9MDXCY_PNNYjVCFDDwFCyk9JHwi1Ve2E6ip_petA/s800/m%C5%82oteczek%201.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="533" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUuF_e0gMC60rH9_RG9kGDM4aD4wq7rwkCe1lH_d2qxI0XI3D7p8_Qy30n42xBDgNa20T1_4NyCKHT5gBtH6VTSmYoslSXmaanXmbZdquQ6V1nBqE5VYIx3wKdLq0SPHUGpWiKOj5YNu_KsanEVr9MDXCY_PNNYjVCFDDwFCyk9JHwi1Ve2E6ip_petA/w426-h640/m%C5%82oteczek%201.JPG" width="426" /></a></div><br /><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Wszystko się rozpada. Jak można w takim świecie napisać książkę!
– to nie jest ani okrzyk, ani pytanie. Gdzie jest nowa ortografia wystarczająca
na nowe czasy? – otóż to jest pytanie w sąsiedztwie ogryzków z archeologii
dawnej gramatyki z jakiegoś starego życia.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Dorota Kotas „Czerwony młoteczek” Str 16<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p><i> </i></o:p>Ciałonegatywność, koniec z użytecznością, nieużytość życia,
oto główniejsze wątki nowej książki Doroty Kotas. Tych nie całkiem głównych
jest znacznie więcej. Wśród nich szkoła, lektury i przykre pisarskie obowiązki.</p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Kotas robi istny przegląd własnych i niewłasnych problemów
bolączek i lęków. A ja czytając to wszystko też czułam się jak na przeglądzie,
tyle że dentystycznym. Jakbym utknęła na fotelu wyjątkowo rozmownej Pani
Stomatolog, co to przeskakuje z tematu na temat, zadaje mi pytania, udaje, że
ma ochotę na rozmowę ze mną. A wie przecież, że nic nie dam rady jej powiedzieć,
bo dzieli nas papier. Ta lignina wypychająca mi usta. Te strony książki
zapychające przestrzeń miedzy mną, a pisarką. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Jak ktoś pomyślał, że z tej dentystycznej metafory zrobię
dalszy użytek i zacznę żartować z młoteczka walącego mnie w zęby, to się grubo
mylił. Bo nic mi podczas czytania Czerwonego Młoteczka nie porobiło bolesnych obrażeń.
Może mnie uodporniła lektura Celine’a i Bernharda, zaglądanie do Jelinek,
cotygodniowe felietony Vargi w Newsweeku? <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">A może Ci, co do tej pory o książce pisali, przesadzali nieprzyzwoicie?
Twierdząc, że Młoteczek Kotas trafia w czytelnika niczym kafkowska siekiera w zamarznięte
jezioro…</div><div style="text-align: justify;">Zresztą mam wrażenie, że ten kafkowski cel Kotas przyświeca, gdy bierze się za
robienie użytku z młoteczka. Ona stuka w
siebie, w to co w niej siedzi i oczekuje rezultatów. Robi autoterapię, bo psychoterapeutki
profesjonalne ją zawiodły. Bierza się za to literacko i z fantazją, w stylu hajda
młoteczek w dłoń, i pac, pac, pac stukanie w klawiaturę. Traktuje słowa jak
stado uciążliwych much, wirujących wokół jej głowy. Jedyny sposób by ogarnąć
ich wkurwiające brzęczenie to wtłuc je w tekst książki. Będą mniej żywotne, ale
za to do zniesienia. </div><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">No dobra, wczułam się tak w styl autorki, że kto nie czytał,
nie będzie wiedział ni uja o co mi biega. <br />A ja po prostu daję znać, że nową książkę Kotas warto
sobie zapodać. <br />Czyli czytać.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Czytać ją zamiast Przywiązań Gornick, bo
to przynajmniej w Polsce się dzieje i po polsku o niebo lepiej napisane.</div><div style="text-align: justify;">Czytać ją obok Szklanego Klosza, bo
Kotas ogłasza się samozwańczo Esther z Garwolina, z depresją na miarę naszego kraju oraz ironią
pasującą do naszych czasów.</div><div style="text-align: justify;">Czytać ją w KFC, bo Kotas proponuje nuggetsy z Jelonka Bambi, a podawała się
za niego książkę w wcześniej.</div><div style="text-align: justify;">Czytać ją w autobusie, ciesząc się z szyby, całej , zimnej i nie tkniętej żadnym
młoteczkiem.</div><div style="text-align: justify;">Czytać ją w Teelce, przegrzanej, zdezelowanej i nietrzymającej się rozkładu jazdy.</div><div style="text-align: justify;">Czytać ją na Instagramie, pokazując przy tym pępek, dla wyrażenia solidarności
z autorką.</div><div style="text-align: justify;">Czytać ją na tiktoku, z puszczoną w tle piosenka „trzy kwiatki” i filtrem Watery
eyes na twarzy.</div><div style="text-align: justify;">Czytać ją na facebuku, z miseczką (najlepiej Mirostowice) krówek i kubkiem (w
Muminki) Sagi obok.</div><div style="text-align: justify;">Czytać ją aż się przeczyta, do samego końca.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A potem można od nowa, co nie znaczy, że od początku, tu początek i koniec są bez
znaczenia. Bo zdania pisane jak esemesy ze środka bezsennej nocy czyta się przecież
zupełnie inaczej. </div><o:p></o:p><p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-69831038032424817292023-05-13T09:38:00.000-07:002023-05-13T09:38:06.455-07:00Duchy i słowa: "Pulverkopf" Edwarda Pasewicza <p><br /></p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0TOuCzuZzfHzXAMoPnlaMetg6C31EmvukiGXGYhsafcnfpNasW-3mVHLS0uuLu4JkPs0ERQLe7DWIFS6VYePyY7t5M2evvzueJjF_H2GT6XAMPo1ffoH62FJGOxspA4qUs1Ym9LFZhtAU-xqyaArvbBPKKaF25Ht72XUb__SqmsC9NCiZqg83cvV-ew/s1000/pulverkopf.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0TOuCzuZzfHzXAMoPnlaMetg6C31EmvukiGXGYhsafcnfpNasW-3mVHLS0uuLu4JkPs0ERQLe7DWIFS6VYePyY7t5M2evvzueJjF_H2GT6XAMPo1ffoH62FJGOxspA4qUs1Ym9LFZhtAU-xqyaArvbBPKKaF25Ht72XUb__SqmsC9NCiZqg83cvV-ew/w640-h426/pulverkopf.JPG" width="640" /></a></div><br /><p></p><p style="text-align: justify;"><i>Obcość może oznaczać także wolność </i></p><p style="text-align: justify;"><i>"Pulverkopf" Edward Pasewicz, str 212</i></p><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Nie wiem jak i skąd dotarła do mnie informacja, że autor tę książkę pisał przez 16 lat. Najpierw nie bardzo w to wierzyłam, ale gdy byłam już po
kilkudziesięciu stronach lektury, zrozumiałam, że to może być prawda. Jak i to, że książkę te należałoby raczej studiować niż czytać. Tak, zabierając się za nią, należałoby się obłożyć słownikami niemieckiego, leksykonami muzykologii, albumami
znaków i symboli wolnomularskich, podręcznikami psychologii i psychiatrii.
Porządny i dociekliwy czytelnik by tak zrobił. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Niestety, ze mnie raczej czytelniczka niepoukładana i
leniwa. Dlatego czytałam tę książkę bez użycia <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wspieraczy, nawet do googla nie chciało mi się
wklepywać tego i owego! Jedynie z przypisów korzystałam skrupulatnie. A jest
ich całkiem sporo, bo w tekście roi się od niemieckojęzycznych wtrętów. Bohater
książki jest osobą dwujęzyczną, a jego Babka, będąca istotną postacią dla całej
akcji książki, jest Niemką. Ba, tytuł książki, to przecież słowo niemieckie. „
Pulverkopf" to pieszczotliwie żartobliwe przezwisko jakie narratorowi i protagoniście
książki nadała Babka, kobieta mądra, twarda i ciut zgryźliwa. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Przyznaję, że to właśnie ona jest moją ulubioną postacią w
tej książce. Zresztą cała opowieść, choć mocno poszatkowana, rozproszona na różne lata i różne miejsca, głównie jej dotyczy. Czytamy o relacji babki z protagonistą
w wieku młodzieńczym, a potem, gdy akcja
przeskakuje dwadzieścia lat do przodu, czytamy tejże babki listy i notatki. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">I tu muszę podkreślić, że wielość narracji to jeden z atutów
tej książki. Mamy opowieść autora za młodu, opowieść autora dojrzałego, opowieść
babki, opowieść niezwykłego kompozytora Norberta. Wszystko to spowodowało, że
często miałam uczucie jakbym czytała nie jedną, ale cztery książki naraz. Ma to
swój urok, choć czasem męczy i skłania do refleksji, że może ktoś,
niekoniecznie autor, powinien tekst książki trochę wygładzić i uporządkować. A
tak miałam wrażenie, że czytam stos wyśmienicie napisanych, ale niezbyt
dokładnie poukładanych tekstów. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Bo styl pisania Pasewicza jest rewelacyjny. Czyta sie go jakby się
czytało Witkowskiego pozbawionego antydepresantów. Podobna gładkość i swoboda
wypowiedzi, mniej żartów i wygłupów. No i sama historia, opowiadająca o losach
artysty w czasie pierwszej i drugiej wojny światowej, losach babki pielęgniarki
w okresie wojny i tuż po niej, losach bohatera w czasie transformacji
ustrojowych w Polsce, dotyczy spraw poważnych i tragicznych ludzkich losów. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dodam po cichutku, że czasem tych dramatycznych wydarzeń było
dla mnie zbyt dużo. W pewnym momencie ten nadmiar stał się dla mnie tak ciężki
do zniesienia, że zdecydowałam się na nieczytanie kilkunastu stron tekstu. A mam
zwyczaj książki czytać od deski do deski, nie pomijając nawet jednej linijki
tekstu. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Jednym słowem ciężko nazwać „Pulverkopfa” <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>lekturą miłą i przyjemną. Ale mimo tego, z całą
stanowczością zachęcam do jego czytania. Książek łatwych i lekkich są teraz wszędzie
zastraszające ilości. Tym bardziej warto sięgnąć po lektury umożliwiające zanurzenie
się w <span style="mso-spacerun: yes;"> oryginalną </span>i skomplikowaną prozę. Tylko<span style="mso-spacerun: yes;"> one gwarantują czytelniczą satysfakcję i zaspokojenie głodu niezwyczajności. </span><o:p></o:p></p><i></i><p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-50605522037142056172023-04-10T05:51:00.004-07:002023-04-10T05:56:55.157-07:00Pogadajmy o dialogach: Ivy Compton -Burnett "Służący, Służąca" <p> </p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglPyx4YtbWrW_xGYQ0qUsGgC1Pu7mTNX9VbpgyhTKaQjhIauxVQNbMVkz5-69CDgd__k7sZMzW65Z-LzA5KMka87faak__UQl74MdQAXCHfdxsl9Upt2e4cu0blNQVwxTmYfo06LEixeRKCkVYtT4zMTr19zIqH6LCeVAnQa34LMIvphEFkVR8l4krBg/s800/Ivy%20CB.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="533" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglPyx4YtbWrW_xGYQ0qUsGgC1Pu7mTNX9VbpgyhTKaQjhIauxVQNbMVkz5-69CDgd__k7sZMzW65Z-LzA5KMka87faak__UQl74MdQAXCHfdxsl9Upt2e4cu0blNQVwxTmYfo06LEixeRKCkVYtT4zMTr19zIqH6LCeVAnQa34LMIvphEFkVR8l4krBg/w426-h640/Ivy%20CB.JPG" width="426" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><i><br /></i><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>- Do szesnastego roku życia uczyliśmy się z książek -powiedziała
Miriam tonem wyjaśnienia. <o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>- I co? Byłaś obiecującą adeptką? -spytał<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Bullivant.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>-Jeśli tak, to na obietnicach stanęło- stwierdziła kucharka.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Ivy Compton Burnett „Służący, Służąca”, Str 36, 37</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p> </p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dopiero przy tej książce zdałam sobie sprawę, jak często
brakuje mi błyskotliwych dialogów! I w życiu, i w literaturze. <br /><br /></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Polska proza współczesna
dialogami nie stoi, mówiąc oględnie. Mam wręcz wrażenie, że by nadać książce odpowiedniej
wagi, nasi autorzy unikają wprowadzania w tekst rozmów czy pogaduszek. Ma być poważnie,
a dialog najwidoczniej literaturze powagi ujmuje.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Że jego brak często dodaje nudy i jednostajności,
tego się nie zauważa. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Ivy Compton-Burnett, na szczęście, tworzyła dawno i nie w
Polsce. Obce jej wiec były te zasady pisania tekstów mających potencjał na literackie
laury. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Jej „Służący, służąca” skrzy się od błyskotliwych i dowcipnych rozmów. Mistrzem riposty jest tu niemal każda osoba. Od Pana domu poczynając,
na ośmioletnich dzieciach i gamoniowatych służących kończąc. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Autorka jednak była doświadczoną pisarką i zdawała sobie sprawę, że same pogaduszki nie wystarczą do stworzenia zajmującej książki. Dodała więc kilka
intryg, zakazany romans i ciut sensacji. Nie obyło się też bez charakterystycznego
dla Ivy bohatera, jakim jest zadufany w sobie, skąpy i wredny Pan Domu. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">To wszystko stworzyło niesłychanie apetyczną prozę. Książka Ivy
jest wręcz nieodkładalna, na pozór błahe rozmówki, prowadzone w kuchni czy w
pokoju dziecinnym zamożnego domostwa, czyta się z zapartym tchem i błyskiem rozbawienia
w oku. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">A gdy to czytanie się skończy (zbyt szybko!) człowiek aż mruczy
z zadowolenia. W głowie wciąż brzęczą mu zgrabne frazy i słowne przekomarzanki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">I po jakimś czasie przychodzi
refleksja, że Compton- Burnett napisała nie tylko ironiczną powieść o angielskiej
prowincji końca dziewiętnastego wieku. Jej książka to też i przypowiastka
o tym, jak w ludzkim życiu potrafi namieszać słowo pisane.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nawet gdy stanowi trzy linijki tekstu na
kopercie, dwie strony listu, lub ogłoszenie zamieszczone na byle jakiej kartce…
<o:p></o:p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-39539543060041485122023-03-05T05:14:00.001-08:002023-03-05T05:46:01.973-08:00Rejs z szachistami: "Półmistrz" Mariusza Czubaja <p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIHrjpUqOAAZs6LEGkfPqO-mZ8w9ybW_HDP_CZy5eQ_gSeS5_KwP8yMnTQGrRRLAZh5R1YgJvku1M1K-eCZnm9AN2fYDPJlLl3XRMGqwcOFyXXVlUB9kgWEeDOKTnQPl6-Ah8h2aQpfgRSqifEiL98W06j01qkkIFfgWcL3V1aVfH2AOspyuO9mtFFqQ/s900/Czubaj.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="613" data-original-width="900" height="436" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIHrjpUqOAAZs6LEGkfPqO-mZ8w9ybW_HDP_CZy5eQ_gSeS5_KwP8yMnTQGrRRLAZh5R1YgJvku1M1K-eCZnm9AN2fYDPJlLl3XRMGqwcOFyXXVlUB9kgWEeDOKTnQPl6-Ah8h2aQpfgRSqifEiL98W06j01qkkIFfgWcL3V1aVfH2AOspyuO9mtFFqQ/w640-h436/Czubaj.JPG" width="640" /></a></div><br /><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Nie, nie jestem filozofem. Wie pan, dlaczego tak się przedstawiam?
Bo ludziom filozof kojarzy się z kimś, kto dziwnie i niezrozumiale gada. Od
razu mam święty spokój. Nikt mnie o nic nie pyta.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Mariusz Czubaj „Półmistrz”, Str 239</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Po przeczytaniu <i><a href="https://buuksy.blogspot.com/2023/02/kochac-to-znaczy-zmyslac-drze-o-ciebie.html">Drżę o Ciebie Matadorze</a></i>, szukałam sposobności do złapania
oddechu. <i><a href="https://buuksy.blogspot.com/2023/02/kochac-to-znaczy-zmyslac-drze-o-ciebie.html">Matador</a> </i>jest bowiem jak salonik staroświeckiej matrony kolekcjonerki,
tonie się w nim w stosach poduch, obrusów, bibelotów. Zatyka człowieka od
wielości opisów, metafor i emocji. Jest to fascynujące, ale może
spowodować<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>lekki atak czytelniczej astmy.
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Po tym nadmiarze przykurzonych gracików
zachciało mi się jakiegoś przestworu, oceanu,<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>co na wody szerokie pozwała wypłynąć. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">I uuf, udało się, znalazłam dokładnie to, czego potrzebowałam!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">A to za sprawą najnowszego kryminału Czubaja. Jest tam rześko,
ascetycznie, świeżo, ale nie nudno. Frazy są proste i eleganckie, akcja
sunie gładko do przodu, a<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>odrobinę kolorów,
tej czasami zbyt mocno pozbawionej barw opowieści, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>przydają takie postaci jak szalony Pisarz
(Witold Gombrowicz) czy Genialny Szachista (Ksawery Tartakower).<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Główny bohater to jednak osoba o wiele mniej zwariowana,
choć trudno go nazwać nieskomplikowanym. Wyrusza z tajną misją do Argentyny.
Jest lato 1939 roku, Transatlantyk wiezie go i<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>tłum niespokojnych podróżnych w stronę Ameryki (Południowej), dochodzi
często do sporów i niesnasek, na tle światopoglądowym i nie tylko. Jest ciut
romansu, jest sporo sensacji, są i nawiązania do naszej<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>współczesnej sytuacji politycznej i
społecznej. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Jednym słowem dzieje się! I to tak, że czasem się zastanawiałam, czy aby na pewno czytam kryminał, a nie powieść szpiegowską. Zarówno
charakter bohatera, jak i rodzaj jego przygód, przemawiał za tym drugim. Tak czy
siak, towarzyszenie temu retro Bondowi (a może polskiemu Strike’owi?) było
całkiem niezłą rozrywką. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dodam tylko, że książka była<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>dla mnie nie tylko źródłem czytelniczych przyjemności, ale i olbrzymiego,
również czytelniczego, bałaganu. Bo przez nią zapałam<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>chęcią odszukania mojego egzemplarza <i>Trans-Atlantyku
</i>Gombrowicza. Szybko okazało się, że tego tomu akurat brak w moim, podobno
kultowym, czarnobiałym zbiorze dzieł autora <i>Ferdydurke.</i> Są dzienniki, są dramaty,
są opowiadania, a <i>Trans-Atlantyku</i> brak! Odpłynął w siną dal. Nie zacumował na żadnej
polce, o czym przekonałam się, przewalając kolejne rzędy książek zasiedlających
moje regały. Dlatego czytelnikom dygresyjnym i dociekliwym radze przed rozpoczęciem
lektury <i>Półmistrza </i>ściągnąć z bibliotecznej lub własnej półki <i>Trans-Atlantyk</i> i położyć
go tuż obok nowego kryminału Czubaja. Dzięki temu będziecie mieć o jedną traumę mniej w swoim życiu
. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-3311906314438705222023-02-24T05:32:00.007-08:002023-02-24T05:38:46.100-08:00Dziwne Losy Tomasza M.: Colm Toibin „Czarodziej”<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOpWGO494zIX2Ni8S5ttNfcvDqczV4mAqEezhr6JNQ-epzqcXQDjGEuG7ZNNbe_fzCTnVo_KWitQzGlPn3UAAFDhT7Az49q9HA3o9i7u-5H3RBWmbcmS2aJFGYDQVNanh5bqrXkocWiPS_mAj_HiS0m3hhOh39FF6jdHTSzk769obnLU73BE2O3RvJlg/s800/Magik.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="543" data-original-width="800" height="434" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOpWGO494zIX2Ni8S5ttNfcvDqczV4mAqEezhr6JNQ-epzqcXQDjGEuG7ZNNbe_fzCTnVo_KWitQzGlPn3UAAFDhT7Az49q9HA3o9i7u-5H3RBWmbcmS2aJFGYDQVNanh5bqrXkocWiPS_mAj_HiS0m3hhOh39FF6jdHTSzk769obnLU73BE2O3RvJlg/w640-h434/Magik.JPG" width="640" /></a></div><br /><p></p><p class="MsoNormal"><i>Dopóki Thomas nie zrobi niczego, co naraziłoby na
niebezpieczeństwo ich rodzinne szczęście, Katia bez skargi będzie uznawać naturę
jego pragnień, ze zrozumieniem i pogodą ducha będzie zauważać, na kim najchętniej
spoczywa jego wzrok, i okazywać gotowość, w stosownych chwilach, doceniania go
we wszystkich jego odmianach.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal"><i>Colm Toibin „Czarodziej”, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Str 103</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dałam się skusić na tę biografię Manna, tak inną od wszystkich
biografii, jakie do tej pory czytałam. Na początku zacierałam raczki, bo
wskoczyłam od razu w historię życia bohatera, bez wikłania a się w gąszcz
przodków i ich losów. Migiem znalazłam się na salonach zamożnego kupca, Manna
Seniora i podsłuchiwałam jego rozmowy z dziećmi i żoną. Tu mnie już trochę
zdziwienie dopadło, zaraz zastąpione świadomością, że mam do czynienia z<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>pół fikcją raczej, niż z rzetelną historią życia
pisarza. To, co początkowo wydało się zaletą, z czasem stawało się coraz większą wadą tej książki. Dialogi brzmiały sztucznie, a wymysły autora niebezpiecznie
zbliżały treść książki do treści znajdowanych zwykle na "Pudelku". <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">I faktycznie, niczym plotkarski portal internetowy, książka zaspokoiła
po części moją ciekawość. Dowiedziałam się sporo o życiu rodzinnym i uczuciowym
autora Czarodziejskiej Góry. Ale, niestety, nie dowiedziałam niczego
intersującego o tym, jak Mann tworzył swoje dzieła. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dostałam biografię dla leniwych, nie dla dociekliwych. Tymczasem okazało się, że należę i do jednych i do drugich. O ile mój wewnętrzny
leń cieszył z braku szczegółowych wstępów, to mój wewnętrzny czepialski kręcił
nosem na brak historycznego tła i przypisów.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Że o tej snobce, co też siedzi we mnie, nie wspomnę. Snobce,
co fuczała, oburzona traktowaniem jej jak czytelniczki nawykłej jedynie do
kartkowania kolorowych pisemek o gwiazdach świata mody i filmu. <o:p></o:p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-32369709034332078042023-02-14T11:54:00.002-08:002023-02-14T12:35:35.890-08:00Kochać znaczy zmyślać: "Drżę o ciebie matadorze" Pedro Lemebel'a <p> </p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixaCQrTqsv7_qxX031Hyia3WWQqKgjvlMKB8YyIeKMfUVZqNlqLTe_BLGyrEhDm31LokfCq6yeuJ8NjQ2JdU8GeTcgBDlHHo4rwE7qGT_TuqRvuTdv2sEpszErq2nm9ZNV58iYgpLXXQ4efKu-iRuW35n-zpWRemuO2nGP4cg6HFgQMJtySwrGEaefQg/s800/Matodor%201.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="533" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixaCQrTqsv7_qxX031Hyia3WWQqKgjvlMKB8YyIeKMfUVZqNlqLTe_BLGyrEhDm31LokfCq6yeuJ8NjQ2JdU8GeTcgBDlHHo4rwE7qGT_TuqRvuTdv2sEpszErq2nm9ZNV58iYgpLXXQ4efKu-iRuW35n-zpWRemuO2nGP4cg6HFgQMJtySwrGEaefQg/w426-h640/Matodor%201.JPG" width="426" /></a></div><br /><i><br /></i><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Jak zawsze, Ciotuchna zaskoczyła go tą swoją szaloną
barokową fantazyjnością. Ta umiejętnością upiększania nawet najzwyklejszej
chwili. I zagapił się na nią w osłupieniu, ona rozparta na skale, z obrusem przewiązanym
pod szyją, wyglądała jak odaliska skapana w ptaszkach i aniołkach. <o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Pedro Lemebel „Drze o Ciebie Matadorze”, str 33<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dziś Świętego Walentego, musowo trzeba o książkach miłosnych.
Tradycja nakazuje sięgnąć po Jane Eyre, Wichrowe Wzgórza albo przynajmniej Dumę
i Uprzedzenie. Ale mnie tradycja wychodzi bokiem, następnie sięga po dziurki
nosa, więc głośnym fukaniem przepędzam ją na cudze, może i piękne, manowce, by
mogła się paść tam dowoli. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">A ja, wreszcie od niej oswobodzona, łapię za inną zupełnie książkę,
innego autora w typie, narodowości i preferencjach. Łapię za dzieło Lemebela, mrużę
oczy od pstrokatości okładki, posyłam uśmiech cukierkowemu wzorkowi w środku, gładzę
przyjemny w dotyku papier i daję nura w tekst jak w zwoje ozdobionego brokatem
tiulu o wszystkich kolorach tęczy. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Poniosło mnie, rozświergoliłam się jak sikorka przy
pierwszych roztopach. Nic nie poradzę, tak działa na mnie tekst tej książki. Napisany
językiem upinanym w girlandy, falbanki, z kiczowatymi ozdóbkami metafor i
lirycznych uniesień. Czy tak brzmi polski kamp? Być może, choć nie wiem czy
polski kamp w ogóle istnieje. Nie obchodzi mnie to, szczerze mówiąc. Za to
bardzo cieszy, że trafiłam na coś, co brzmi jak udane naśladownictwo stylu
mojego ulubionego Michaśki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">No dobra, czas na konkrety. O czym jest ta książka?</div>
<span style="mso-spacerun: yes;"><div style="text-align: justify;"> To opowiedziana na dwa sposoby historia zamachu
na Pinocheta, chilijskiego dyktatora, krwawo tłumiącego wszelkie próby buntu
wobec jego reżimu.</div></span><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Jeden wątek zawiera opowieść o tym, jak młody student organizuje
bazę rewolucjonistów u pewnego podstarzałego geja.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Drugi pokazuje to, co dzieje się w tym czasie
z samym Pinochetem, jak wygląda jego ocena rzeczywistości, oraz jakie iluzje i
sny go prześladują. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">A gdzie tu miłość? Też ma formę iluzji. Wielkiej, czasem groteskowej,
czasem rozczulającej. Jej ofiarą, a może lepiej powiem, twórcą, jest ów
starszawy gej, u którego młody Carlos zrobił punkt przechowywania ekwipunku i
spotkań uczestników buntu. Własciciel lokum, nieposiadający nawet imienia,
zwany po prostu Ciotuchną z Naprzeciwka, zakochuje się bez pamięci w
przystojnym Carlosie<b>. </b>Snuje tak barwne i fantastyczne wizje, że udaje mu
się nimi zauroczyć i czylteników i obiekt swoich uczuć.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">W upalne, ponure dni, gdy w mieście słychać wycie
policyjnych syren i krzyki zrozpaczonych ludzi, Ciotuchna z Naprzeciwka ozdabia
swoje urocze mieszanko (oraz pudła zostawione w nim przez rewolucjonistów) własnoręcznie
haftowanymi obrusami, serwetkami, firankami. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Pewnego dnia organizuje dla siebie i ukochanego piknik tak
sielankowy, że najdroższy Carlos na chwile zapomina o tym jakie niebezpieczeństwa
mu grożą. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Bo na tym właśnie polega czar Ciotuchny. Potrafi stworzyć
tak piękne i mocne zmyślenia, dla siebie , dla tych, na których jej zależy, ze rzeczywistość
przestaje istnieć. I straszyć. Ciotuchna, a właściwie <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Lemebel, udowadnia, że miłość to najpiękniejsza
iluzja jaka człowiek potrafił sobie wymyślić. I dzięki której potrafi przetrwać
horrory stworzone przez innego człowieka. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p>PS. 1 Wielkie brawa dla tłumacza, Tomasz Pindela, za jakość tekstu
tej książki.</p><p class="MsoNormal"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">PS. 2 Przy czytaniu tej książki nie wolno pominąć noty od
konsultanta języka środowiskowego, Michała Mędrzaka <o:p></o:p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-75898874315253389022023-01-06T13:28:00.004-08:002023-01-06T13:28:25.961-08:00Tego nie czytajcie! Najgorsze książki roku 2022<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJZkjTU3J3dREK3y2pD5yIXttWW3mEsc_0r2tcGF9WU95J413vWxBCC4ECURyOC5Is6jpaYXuLUaZL-ze3UDg-TLwKVkzQjXKl_-OLovIm4q-LlsH7LNNiZUaweejOT_Wo04Fc88CGfizEjAjau_ca5NQa7Z7K7h_KBTu7uTn3eilE63SzfuMn9gVtdQ/s900/Najgorsze.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="600" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJZkjTU3J3dREK3y2pD5yIXttWW3mEsc_0r2tcGF9WU95J413vWxBCC4ECURyOC5Is6jpaYXuLUaZL-ze3UDg-TLwKVkzQjXKl_-OLovIm4q-LlsH7LNNiZUaweejOT_Wo04Fc88CGfizEjAjau_ca5NQa7Z7K7h_KBTu7uTn3eilE63SzfuMn9gVtdQ/w426-h640/Najgorsze.JPG" width="426" /></a></div><br /><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>-To raczej ciężka historia<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>-Tak. Jak ping-pong<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Banana Yoshimoto „N.P.”, Str 60<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">6 stycznia, czas rozwiesić nowe kalendarze, przynieść pudła
na choinkowe bańki. Czas zdemontować resztki 2022. Częścią tego rytuału są
podsumowania. Nie mam pojęcia dlaczego. Rozumiem ich potrzebę w księgowości i innych biznesowych działaniach.
Ale w czytaniu? Może dzięki temu czytanie awansujemy do czynności równie poważanych
jak zarabianie pieniędzy? A jak się da zrobić wykaz zysków i strat, to znaczy, że
one faktycznie były. Jeśli zysk ma być jedynym miernikiem wartości danego działania,
to spieszę go tu dostarczyć.</div>
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><div style="text-align: justify;"><br /></div>
<!--[endif]--><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dziś w ofercie mam wykaz książek najgorszych. Dzięki niemu
zyskasz informacje niezbędną do unikania straty pieniędzy i czasu na książki niewarte
inwestycji. Moja strata niech będzie twoim benefitem, moja miła, cierpliwa
osobo czytająca!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">No dobra, ad rem, przecież nikt nie przychodzi żeby czytać
moje rozkminy, prawda ? (tu oczekuję gorących zaprzeczeń, ciepłych słów oraz stanowczych
zapewnień, że właśnie moje ględzenie jest największą wartością tych notek, a sugestie
lektur to tylko wartość dodana)<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">W tym roku miałam wyjątkowego nosa do książek, bo naprawdę złe
trafiły mi się tylko dwie. Przy czym jedna z nich od początku była beznadziejna
i właściwie przeczytałam ją tylko ze zdumienia, że ktoś ten tekst wydał, a
najpierw przełożył z japońskiego na polski. Mowa o <a href="Yoshimoto" target="_blank">N.P. Banany Yoshimoto</a>.</p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nic nie pomogło w
ukojeniu moich cierpień czytelniczych przebytych przy tej książce. Ani moja
fascynacja kulturą japońską, ani próby tłumaczenia sobie, że mam do czynienia z
Young Adult, więc siłą rzeczy nie dla mnie to lektura. No nie, stwierdziłam, że
to żaden usprawiedliwienie. W końcu Muminki to young nawet nie adult, a z radością
i systematycznie do nich wracam, zaczytuję się. Nie tędy droga. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;">Nie usprawiedliwiajmy jakiejś książki tym, że na jej tekst jesteśmy
za duzi, za mali, za śpiący, za nerwowi, za weseli, za smutni, że po prostu nie
mieścimy się w grupie docelowej dla jakiej została stworzona. Dobra literatura
nie ma grupy docelowej.</div>
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><div style="text-align: justify;"><br /></div>
<!--[endif]--><o:p></o:p><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Jestem przekonana, że ani Nabokov, ani Jansson,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ani Tokarczuk, ani Witkowski nie pisali
swoich książek, mając na celu dotarcie do takiej czytelniczki jak ja. Ale gdy biorę
ich książki do ręki, nawet do głowy nie przychodzi mi zastanawianie się, czy mieszczę
się w marketingowym profilu ich czytelnika. Wiem, że lektura sprawi mi przyjemność,
nie zawiedzie mnie jakością stylu i fabuły, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>i to jest najważniejsze. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Druga książka okazała się książką kiepską nieoczekiwanie.
Zwiodła mnie tematem, zawiązaniem akcji. A potem dała łupnia coraz gorzej brzmiącymi
zdaniami, bzdurnymi domysłami, niedorzecznymi dywagacjami. Mowie tu o wydanej w
tym roku <a href="https://buuksy.blogspot.com/2022/08/gradiva.html" target="_blank">biografii Gali</a>. Wydawałoby się, że opowieści o takiej postaci nie sposób
zepsuć. A jednak się udało. O czym ze sporym wkurzem informuję. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Czy pamiętam więcej marnych książek z roku 2022? Owszem, ale
na szczęście nie byłam na tyle gorliwa, by czytać je do końca. Dlatego opowiem
o nich w notce o zeszłorocznych niedoczytaniach. <o:p></o:p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-32950539398018380442023-01-05T06:15:00.007-08:002023-01-05T06:15:58.547-08:00Werterka z Pragi<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqsI3yjKPxGBm4EHqEjl1AVHL2h6W_Xldj2nB-RR1MXbfRLU4_7UjYgCkaedR0-C6tCeviPPgwnJAbyz8nk2WxyxAZSiCpb6Uk_SAlyusKbZm0z4guM-iQb2OBCRrsEHYZOcHbGOi2Try50SRXulHuES21qLXFOUqd4selwIOZv7Ma-fhSES0MjgyJpw/s800/szafa.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><b><img border="0" data-original-height="533" data-original-width="800" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqsI3yjKPxGBm4EHqEjl1AVHL2h6W_Xldj2nB-RR1MXbfRLU4_7UjYgCkaedR0-C6tCeviPPgwnJAbyz8nk2WxyxAZSiCpb6Uk_SAlyusKbZm0z4guM-iQb2OBCRrsEHYZOcHbGOi2Try50SRXulHuES21qLXFOUqd4selwIOZv7Ma-fhSES0MjgyJpw/w640-h426/szafa.JPG" width="640" /></b></a></div><p class="MsoNormal"><i>Się śmiejemy, bo wymyślamy, że powinnam pójść na plac
Wacława i po prostu się wydrzeć „Halo, jest tu ktoś do wzięcia?”<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal"><i>Tereza Semotamova „W Szafie”, Str 109<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal"><o:p><i> </i></o:p>Szafa to mój ulubiony mebel. Oczywiście regał z książkami też,
ale on ma inny charakter. Szafa jest
bardziej tajemnicza, skrywa niespodzianki, o czym przekonałam się już w dzieciństwie.
Kiedy babcia lub mama wydobywały z niej dobrze ukryte prezenty urodzinowe czy
choinkowe. Pamiętam też moje oburzenie, gdy goszcząca
u mnie kuzynka nagle otworzyła moją szafę, bo chciała sprawdzić, czy mam porządek
(nie miałam, oczywiście!). Stało się to lat temu dwadzieścia, a ja wciąż cierpię.
Nie z powodu ujawnienia bałaganu, ale z powodu poważnego naruszenia mojej prywatności.</p><p class="MsoNormal"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Szafa to też wdzięczny temat literacki. Udowodniła to kiedyś
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Tokarczuk w niewielkim opowiadaniu.
Jednym słowem szafa kusi mnie od zawsze na wiele sposobów. Dlatego nie mogłam się
oprzeć tej książce. O kobiecie, co zamieszkała w szafie. Dla mnie pomysł wspaniały.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">A realizacja? Cóż, nie nazwę jej zachwycającą. Oczywiście
rozumiem, że wchodzeniu do szafy nie mogą towarzyszyć tak spektakularne
wydarzenia jak przy wychodzeniu z niej. Ale liczyłam na coś więcej, na ciche snucie opowieści
wśród zakurzonych półek, na moszczenie się wśród nienoszonych płaszczy i
swetrów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Tymczasem szafa Semotamovej jest pusta. Używana jako
bunkier, schron, traci typowy dla siebie <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>urok, a nie zyskuje innego. Mogłaby stać się miniaturą
niezamieszkałego lokum z "Pustostanów" Doroty Kotas. Ale nie, do tego nie
dochodzi. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Zainstalowana w tytułowej Szafie narratorka Sematomovej nie ma
z bohaterką Kotas wiele wspólnego. Choć jest jak ona w stanie depresji i zagubienia,
to powody tego są bardziej prozaiczne. Brak partnera, jego utrata, oraz świadomość,
że znalezienie dla siebie miejsca w społeczeństwie, poprzez uświęcone tradycją założenie
rodziny, może być niełatwe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">A przecież bohaterka Sematovej, jest młoda, atrakcyjna i heteronormatywna.
Czego więc <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jej brak? Może niczego. Wręcz
przeciwnie, cierpi na nadmiar. Szans, możliwości, a przede wszystkim, oczekiwań.
<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Narratorka „W Szafie” sugeruje, że jest współczesną Werterką,
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ale mi przypominała niezdecydowaną Elizabeth
Bennet z „Dumy i Uprzedzenia”. Nie znaczy to, że Semotamova chcę ogłosić czeską
Jane Austen. Raczej porównałabym ją do Natalki Suszczyńskiej, czy Ottessa Moshfegh.
Pod warunkiem okiełznania u Suszczyńskiej ciągotek do absurdu, i ograniczenia
cynizmu Moshfegh do minimum. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Książkę polecam tym, co szukają argumentów
do obalenia tezy, że Czesi to wesoły naród. W tekście Semotamovej znajdziecie
ich pod dostatkiem. Jednak trud ich szukania opłacicie okazjonalnym ziewaniem i
pełnym zniecierpliwienia wzdychaniem. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Cóż, wszystko ma swoją cenę. <o:p></o:p></p><br /><p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-65752877605820488022022-10-04T12:43:00.003-07:002022-10-04T12:43:39.928-07:00Wszystkie odloty Bawołka <p style="text-align: justify;"><i> </i></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggcYFkKKPhdt08AxvdpQtqpEsh1GEwKtdRxPQQWdITw9rbHI-pfCK0XwbVYaEzfJ-VrorKkiGTKZmIWf6mjQ-BKFmQaau5dd8_b3o9x8-Wjx3yxHlUdJfxsqccXBTbnF6bI0-KBlvAu9Sb6pXAv6g4ODClr_3bWj_0uaZGk9Kq0FN23cg0vzsdOKldrA/s800/skrawki.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="533" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggcYFkKKPhdt08AxvdpQtqpEsh1GEwKtdRxPQQWdITw9rbHI-pfCK0XwbVYaEzfJ-VrorKkiGTKZmIWf6mjQ-BKFmQaau5dd8_b3o9x8-Wjx3yxHlUdJfxsqccXBTbnF6bI0-KBlvAu9Sb6pXAv6g4ODClr_3bWj_0uaZGk9Kq0FN23cg0vzsdOKldrA/w426-h640/skrawki.JPG" width="426" /></a></div><br /><i><br /></i><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Nic na siłę, do wszystkiego należy podchodzić po swojemu,
sposobem, tak robić, by jak najmniej sił zużywać, a być o krok dalej od
wszystkich.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Waldemar Bawołek „Skrawki dla Iriny”, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Str 57 </i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p> </p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Kolejny Bawołek mnie skonfundował kompletnie. Od razu wyjaśnię,
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>że nie o samą narracje mi chodzi.
Występowanie trzech osób opowiadających jest dla mnie zrozumiałe. Raz jest to
Waldemar stworzony na potrzeby miejscowej społeczności i pracy zarobkowej. Raz
jest to Pisarz, czyli nie Waldemar, a gnuśny literat, stworzony na potrzeby
wydawnictwa, czytelników i samego autora. Raz jest to tzw wszechwiedzący
narrator, stworzony głównie z potrzeby napisania książki. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">I to mnie zupełnie nie dziwi, takie rozstrojenie pisarskiej
jaźni na trzy osoby. Boh trojcu lubit, mnie też się ona podoba, zwłaszcza w formie
serwowanej przez Bawołka. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dla mnie zaskoczeniem jest pomieszanie konserwatywnego (nie
chcę powiedzieć „dziaderskiego”, choć wiele osób pewnie użyłoby tego określenia)
podejścia do kobiet i ultranowoczesnego kpiarstwa z kultury zarobienia (nie
chce powiedzieć „zaprdl”, choć należałoby). Wszyscy trzej bohaterowie Bawołka
jak jeden mąż zaglądają kobietom w dekolty, maja erotomańskie, graniczące czasem
z perwersją, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wizje marzą o Rozalce gotującej, sprzątającej
i kochającej jednocześnie. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Każdy z nich drwi sobie z manii pracowitości. Waldemar,
prosty robociarz,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>coraz to rozgląda się
za sposobami porzucenia pracy choćby na chwile. Tu piwko, tam pogawędka, ówdzie
zwykle zagapienie, każdy sposób jest dobry by uniknąć harówki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Pisarz jest jawnym nierobem. Ma swoje fanaberie, udaje ze tworzy,
a tak naprawdę nie bierze się do niczego konkretnego. Kombinuje jak może. Tu nagroda,
tam zaległe honorarium, ówdzie zaliczka na nową książkę. Pisarz nie ma zamiaru zakasać
rękawów i złapać z łopatę <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>czy choćby przysiąść
za biurkiem urzędnika. Leń , patentowany. Osobiście nie potępiam, a podziwiam i
zazdroszczę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dlatego mimo braku akcji, wbrew nużącej erotomanii,
polubiłam tę książkę. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Znowu mi się tu
Autor wydał podobny do… <a href="https://buksy.wordpress.com/2021/04/27/slodycze/">Doroty Kotas</a>. Co prawda testu na autyzm nie zrobił, ale
tym co napisał o sobie udowodnił, ze jest niedopasowany, inny. I chyba trudniej
mu się dopasować do społeczeństwa w swoich Cieżkowicach niż młodej autystycznej
lesbijce z warszawskiego Mirowa. <o:p></o:p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-58200311168783080712022-09-25T05:38:00.001-07:002022-09-25T08:03:15.599-07:00Herbatka z Miss Marple <p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBc3_qOTGQZf5ppQ3uNsKKhgdXkLZYHkLKBk3RUjS-mkdLFEQvtzBIXWLoLCsr_7O8QM2mIAgn_gnAtxu5HA1LJXYZue7W3bvN81bZxFKnU7HC8Alii6K-SZ_-ceId9s0b7jommobOWNhbgELqU2tufhcZPjWqoJVWHmwghbx4O8FDujxFaz6FCGbldg/s1000/W%20Bibliotece.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="667" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBc3_qOTGQZf5ppQ3uNsKKhgdXkLZYHkLKBk3RUjS-mkdLFEQvtzBIXWLoLCsr_7O8QM2mIAgn_gnAtxu5HA1LJXYZue7W3bvN81bZxFKnU7HC8Alii6K-SZ_-ceId9s0b7jommobOWNhbgELqU2tufhcZPjWqoJVWHmwghbx4O8FDujxFaz6FCGbldg/w426-h640/W%20Bibliotece.JPG" width="426" /></a></div><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>W holu siedzi stara panna o uroczej, łagodnej twarzy, jej
rozum zna wszystkie tajniki duszy ludzkiej i przyjmuje je jako rzecz codzienną.
Osoba ta nazywa się panna Marple.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Agatha Christie „Noc w bibliotece” Str 94 </i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Gdy Tylko zaczyna pachnieć jesienią, wieczory robią się chłodne, dni krótsze, piję częściej gorącą herbatę. I szukam do tej miłej czynności towarzystwa. Często znajduje je w Pannie Marple, kompance sympatycznej i niezawodnej. Na dodatek
przekonałam się podczas ostatniego z nią spotkania, że mamy więcej wspólnych tematów,
niż by się wydawało. Dlaczego? Bo okazało się, że Panna Marple jest sufrażystką!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Oczywiście nie oświadcza tego bezpośrednio, ale podczas niejednej
rozmowy przemyca treści i przekonania, świadczące o tym, że różnice społecznej
pozycji kobiet i mężczyzn zauważa i są jej nie w smak. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Wyśmienitą okazję do wyjawienia tych poglądów Panna Marple znajduje w
trakcie śledztwa w sprawie zabójstwa pewnej młodej kobiety. Będącej, jak ujawnia dochodzenie,
ulubienicą zamożnego i owdowiałego starca. Panna Marple ma w zanadrzu sporo
dykteryjek o tym, jak i dlaczego bogata głowa rodziny zaczęła szukać
protegowanej wśród osób obcych. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>W trakcie
ich opowiadania nie omieszka być lekko sarkastyczna w ocenie męskich charakterów.
<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Ale na tym nie koniec. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Panna Marple wspiera swoją przyjaciółkę, Panią
Bantry (to w jej domu znaleziono zwłoki nieznanej dziewczyny) , w
poszukiwaniach sprawcy zbrodni. Obie panie przybywają w hotelu, by obserwować tam
podejrzanych. Z dala od męża Pani Bantry, mogą sobie pozwolić na szczere pogawędki.
I w trakcie jednej z nich Panna Marple oświadcza <i>Mężczyźnie zawsze lżej</i> (tamże, str
140). <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Tym zdaniem Agatha Christie kończy jeden z rozdziałów książki.
Nie wiadomo, czy i jak dalej potoczyła się rozmowa. Czy Pani Bantry zgodziła się
z przyjaciółką, czy puściła jej słowa mimo uszu? Jednego jestem pewna. Gdyby to
przy herbatce ze mną Panna Marple wypowiedziała te słowa, byłby to nie koniec,
a początek bardzo intersującej dyskusji. <o:p></o:p></p><br /><p></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1213856125790780218.post-26276931233089942952022-08-15T08:23:00.000-07:002022-08-15T08:23:05.811-07:00Gradiva<p style="text-align: justify;"><i> </i></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><i><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqpWR3cNP_gPbsGT1nwsQg9ow8YrrXE66I8eNzcUFfQN_fkAtyOxPHZJsrPu4_wOOQw_i402ozm1xyA7QlkWXb8If8yONXcc_2Xs6zGuE4wW5ZhZMbY4k3CrO4u6noAgB2oseQtlcmdbxp7Qzx9AMQRJX0U4lOv6xJmlwkjgSmb3Cb6kRtskUQlVJ-pA/s4272/Gala.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4272" data-original-width="2848" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqpWR3cNP_gPbsGT1nwsQg9ow8YrrXE66I8eNzcUFfQN_fkAtyOxPHZJsrPu4_wOOQw_i402ozm1xyA7QlkWXb8If8yONXcc_2Xs6zGuE4wW5ZhZMbY4k3CrO4u6noAgB2oseQtlcmdbxp7Qzx9AMQRJX0U4lOv6xJmlwkjgSmb3Cb6kRtskUQlVJ-pA/w426-h640/Gala.JPG" width="426" /></a></i></div><i><br /></i><p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Historia niezasłużenie schwytała Galę w swoje sidła<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i>Dominique Bona „Gala, niebezpieczna muza”, nStr 322</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">O Matyldo, Matronko Ubogich! Spraw, bym nigdy więcej nie wydawała
pieniędzy na tak kiepską prozę! Czuwaj nad moimi decyzjami w empikach i innych
książki sprzedających przybytkach. Nie pozwól mi poddać się popandemicznej
lub innej euforii. Do tego stopnia, bym książkę o niesprawdzonej jakości
tekstu kupiła w cenie okładkowej. Matyldo droga, otwórz mi oczy, włącz rozsądek
w chwili, gdy sięgam po wydawnicze nowości. Strzeż mnie, strzeż przed zużywaniem
skromnych zasobów finansowych na lektury
jakości nieprzedniej!</p><p class="MsoNormal"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Matylda chyba miała wolne w dniu kiedy po raz pierwszy poszłam
bez maseczki do sklepów. Albo imała się pilniejszych zajęć. Coś sprawiło, że nie
chroniła mnie, gdy chwyciłam w ręce biografię Gali, rzuciłam okiem do jej
wnętrza i podekscytowana fragmentem tekstu o dadaistach,
pobiegłam do kasy. <o:p></o:p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8aZWMljzAaLfoQkz6tjiIFeesBINC7WkoBcu0oOSXhMDlxjJZelwlEKaidGO4yN7BhDXMQPCWzwJZDC1oFtPQ0QSgWPStCzFYgILKa8B7l5rpcZfhzrwvIWcXtWJzJl4mLnGogiwGFCHxKuC35DY5QLpX1-p4vPVhx89uWsyeFinBqjWWRZMuxx6_Ew/s1000/Gala2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="995" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8aZWMljzAaLfoQkz6tjiIFeesBINC7WkoBcu0oOSXhMDlxjJZelwlEKaidGO4yN7BhDXMQPCWzwJZDC1oFtPQ0QSgWPStCzFYgILKa8B7l5rpcZfhzrwvIWcXtWJzJl4mLnGogiwGFCHxKuC35DY5QLpX1-p4vPVhx89uWsyeFinBqjWWRZMuxx6_Ew/w398-h400/Gala2.JPG" width="398" /></a></div><br /><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br /></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Kilka tygodni potem, gdy rozpoczynałam na spokojnie czytanie
o Gali<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>gotowa byłam sobie pogratulować
wyboru. Oto początek biografii opisuje słynne Davos , jego sanatoria gruźlicze
i kuracjuszy. To tam Gala i Paul Eluard poznali się i pokochali. Ach, westchnęłam, cudownie, bo właśnie miałam za sobą przeczytanie Empuzjona i napoczęcie ( po
raz kolejny)<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Czarodziejskiej Góry. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgAgwXgkY623b168-4H5htwzG55TzbWJOW0wE_NTVIsTjKZMjleTU3lu_CBc5BR1pSE221UEb0o9IKYVpvDmsWg4FaQj_tAUgfcwUJ5NkoInw9xnAf_IF3lv_jmx8KZz94BkwBa7pi0DRuJmrKknKgp74rZCevrvbRoA1xMWUCnt9ltVHQfxiJd61kWQ/s1000/Gala%201.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgAgwXgkY623b168-4H5htwzG55TzbWJOW0wE_NTVIsTjKZMjleTU3lu_CBc5BR1pSE221UEb0o9IKYVpvDmsWg4FaQj_tAUgfcwUJ5NkoInw9xnAf_IF3lv_jmx8KZz94BkwBa7pi0DRuJmrKknKgp74rZCevrvbRoA1xMWUCnt9ltVHQfxiJd61kWQ/w400-h266/Gala%201.JPG" width="400" /></a></div><br /><span style="mso-spacerun: yes;"><br /></span><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Zachwyt mój mijał szybko i bezpowrotnie w miarę
czytania tekstu. Po pierwsze, momentami poznawałam więcej szczegółów z życia
Paula Eluarda niż samej Gali. Ale na to jeszcze przymknęłabym oko. Gorzej, że książka
została napisana z nieznośną manierą. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Autorka postanowiła za wszelka cenę pokazać, że biografia
jej pióra jest jednocześnie dziełem literackim. Niestety, chęci bez talentu dają
z reguły opłakane rezultaty. Tak było i w tym przypadku. Czasem oczy
przecierałam ze zdumienia, bo nie mogłam uwierzyć jakie androny przyszło mi czytać.<o:p></o:p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUPdcbinKl2VOYmcgIZLgKLP30B1xL_ZWoSIHauwh4ucg04iRfmPnmqFde8C-kZbm59sRpikAk21V9ay939zpEMJYAyhAC-HovJpvg2J6yCPq_e8q4n4Blw4a5BxBr0Z_47jKoTxZ9z9s1Jt-worBcArvlA-lKzjMaMRgtOMGkVDYcbL5KIaxxXVbjzQ/s1000/Gala%203.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="826" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUPdcbinKl2VOYmcgIZLgKLP30B1xL_ZWoSIHauwh4ucg04iRfmPnmqFde8C-kZbm59sRpikAk21V9ay939zpEMJYAyhAC-HovJpvg2J6yCPq_e8q4n4Blw4a5BxBr0Z_47jKoTxZ9z9s1Jt-worBcArvlA-lKzjMaMRgtOMGkVDYcbL5KIaxxXVbjzQ/w330-h400/Gala%203.JPG" width="330" /></a></div><br /><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br /></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Zupełnie jakby egzaltowana
grafomanka dorwała się wreszcie do szansy publikacji swojej twórczości. Nic
to, że okazją był nie romans klasy d, ale biografia fascynującej i skomplikowanej
kobiety. Autorka robiła co mogła, by zainteresowanie osoba swojej bohaterki osłabić,
wsadzając w tekst słabo związane z Gala opowieści. I wypisując trywialne
i często infantylne rozważania na temat jej charakteru i postępowania.<o:p></o:p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm-kzWlCpYoLq1boxQAtCcmKicuJkteIqVA_ab4IvuGaFOqxJUNTvYF6L4j7x2gKvWT4r1m_f9sGmyD7hfNMJ9GHxVQ61xNR8P-d5FK-m8T0GMNkhNQYv7EaXLAJ2gIEBh9-R2cOXMrIFrpNeyKhf7rl5LwHgxUsRBdZmbZuvAxK1IKlmGCTYRm60qsg/s887/Gala.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="887" data-original-width="667" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm-kzWlCpYoLq1boxQAtCcmKicuJkteIqVA_ab4IvuGaFOqxJUNTvYF6L4j7x2gKvWT4r1m_f9sGmyD7hfNMJ9GHxVQ61xNR8P-d5FK-m8T0GMNkhNQYv7EaXLAJ2gIEBh9-R2cOXMrIFrpNeyKhf7rl5LwHgxUsRBdZmbZuvAxK1IKlmGCTYRm60qsg/w301-h400/Gala.JPG" width="301" /></a></div><br /><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br /></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Żeby było jasne. Nie krytykuję tu braku sympatii biografki do<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Gali, ale sposób jego wyrażenia. Historia życia
Gali jest dokładnie tak napisana jak nie należy pisać . Zwłaszcza non-fików.
Zamiast faktów, przedstawionych rzeczowo i z reporterskim biglem, mamy marudzenie
histerycznej pseudopisarki. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Zawsze byłam przekonana, że Mniszkówny tego świata zmyślają banalne
historie, dramatyzując je do granic śmieszności. Ale nie sadziłam, że mogą się brać
za opisywanie wydarzeń i osób istniejących na prawdę. Biografia Gali
dowodzi, że to się zdarza. I daje efekt jeszcze bardziej nieznośny niż słynna Trędowata
pani Heleny. <o:p></o:p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6H1iBv0UuCsUJBgTcqBlnps4FVWJpo96BwfevigYj1ZPb7hcmFNaPCxVxu8JyPbKvNYUQ3wI2TxJRjqwQnzIJJouQP9Oiob4tAVQ8dWVMl_qT74q2JOtMyEutcR3b0S5dyK7A7N8eOhuWb74aDZxDMR0rW9Z9jVx128LKlOuBjzJMjoMhHDKfnNNQYQ/s1000/Gala%204.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="667" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6H1iBv0UuCsUJBgTcqBlnps4FVWJpo96BwfevigYj1ZPb7hcmFNaPCxVxu8JyPbKvNYUQ3wI2TxJRjqwQnzIJJouQP9Oiob4tAVQ8dWVMl_qT74q2JOtMyEutcR3b0S5dyK7A7N8eOhuWb74aDZxDMR0rW9Z9jVx128LKlOuBjzJMjoMhHDKfnNNQYQ/w266-h400/Gala%204.JPG" width="266" /></a></div><br /><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br /></p>buksyhttp://www.blogger.com/profile/05823384292648429267noreply@blogger.com4