Nie chwalę, bo się nie da: Największe rozczarowania czytelnicze 2024 roku
Mogłabyś zrobić użytek z kilku rozdarć w kimonie swojej duszy
„Króliczek”, Mona Awad, Str 99
Stosy książek wartych wspominania w podsumowaniach zeszłego roku
pojawiły się już wszędzie, tylko nie u mnie. Siedzę, oglądam, ziewam i usypuję,
póki co w myślach, własny stos książek
czytanych w 2024 roku..
By zacząć opowiadać o tym, czego nie warto było czytać, a zwłaszcza kupować.
Tak jest, z właściwą sobie i od wielu lat praktykowaną przekorą, zaczynam podsumowanie
od książek najgorszych, które najmocniej mnie zawiodły.
W kategorii tych ostatnich prym wiedzie Noblista, czyli Coetzee ze swoim "Polakiem".
Okładkowy blurb głosi, że książka jest o pianiście, więc spodziewałam się czegoś
w rodzaju Przegranego Bernharda, napisanego z mniejszą nutą pesymizmu, za to z większą
dozą literackiej finezji.
Tymczasem dostałam grubo ciosane literackie próchno. "Polak" bowiem
okazał się powieścią pisaną topornym i archaicznym językiem, z więcej niż drętwą
frazą, wyrażającą myśli, co miałkością wzbudzają
kpinę. Bo jak mam nie zadrwić z dywagacji bohaterki o wpływie spożywania
kapusty na duchowy rozwój artysty?!
Postacie protagonistów są tak sztampowe, że trudno o nich
mówić, ba, nie warto. To figurki dwojga kochanków. Mężczyzna jest starszym
człowiekiem bawiącym się w amanta. Kobieta, jest znudzona mężatką, nie czującą
specjalnego pociągu do tego mężczyzny, ale wdająca się w romans z
przyzwyczajenia. Zero w tym namiętności, czy chociażby interesujących
konfliktów. Jednym słowem "Polak" jest gniotem w każdy możliwy sposób i osobom szukającym
wybitnej prozy stanowczo jego lekturę odradzam.
Nie jestem w stanie również zachęcać do czytania najnowszej
prozy Pawła Sołtysa. Nie wiem co się stało, ale ta od lat oczekiwana przeze
mnie książka okazała się totalna niedoróbką, w której widać chybione ambicje autora i brak
jakichkolwiek ambicji redaktorki.
Babki, chłopstwo, miniona religijność, pijani wujkowe i Biblia księdza Wujka,
weź pomyśl, co teraz jest uważane za inteligenckie, literackie i polskie, a na
pewno w tej książce to znajdziesz. Jednak próżno w niej szukać logiki, humoru
czy prostych, acz zgrabnych sformułowań. Książka jest tak wydumana, tak łączy w sobie wszystkie aktualnie modne
trendy i wątki, że zaczęłam się zastanawiać, czy nie jest parodią polskich dzieł współczesnych. Jeśli
faktycznie autor miał chęć zabawić się w sporządzenie pastiszu, to czapki z głów.
Niechby tylko gdzieś mrugnął, że "Sierpień" nie jest na serio, a zacznę się z
ulgą śmiać i żartu gratulować.
Na koniec zostawiłam książkę najgorszą z najgorszych, a jednocześnie
najmocniej promowaną w mediach społecznościowych. To "Króliczek" Mony Awad. Jest
to bzdurna historia o niebezpieczeństwach podsycania wyobraźni młodych
dziewcząt , uczących się pisać w ramach zajęć na prestiżowym amerykańskim uniwersytecie.
Obiecano mi tzw Weird Fiction, dostałam chłamlita czystej wody. Jego groteskową
wręcz treść nadzwyczaj podkręca jakość tłumaczenia, i brak redakcji. Nie sądziłam
na przykład, że komuś przyjdzie do głowy, by zwrot European Look przełożyć na
europejskie spojrzenie (look to także wygląd w języku angielskim).
Takich baboli jest tam znacznie więcej, można je znaleźć na co drugiej stronie.
Dlatego kusi mnie, by powiedzieć niewybredny
(czyli dostosowany do poziomu intelektualnego książki) dowcip i stwierdzić, że stylistyczne
i translatorskie potworki mnożą się niczym króliczki właśnie, w tym jakże źle
napisanym tekście. Jedno jest pewne, książek Mony Awad będę skwapliwie unikać.
I Tobie też radzę.
Komentarze
Prześlij komentarz