Irokez i Skryba: "Koniec Punku w Helsinkach" Jarosława Rudisa
Mądre dziewczyny czytają. Ale te, które idą na promocję, żeby zobaczyć swojego ulubionego autora, który i tak nie będzie miał dla nich czasu, są otwarte jak strony jego książki. Przychodzisz i masz. Pogadasz, wyciśniesz, jeszcze pogadasz i idziesz.
Jarosław Rudis „Koniec Punku w Helsinkach”, Str 47
Największa skucha to jednak Helsinki, sugerowane jako miejsce
akcji. Serio, miałam nadzieję na egzotycznie nordyckie opowieści! Tymczasem
wylądowałam w niemieckim barze o tej nazwie, prowadzonym przez zaspanego
właściciela, co głównie polewa piwo i gapi się w biusty klientek, by przypomnieć
sobie, czy z nimi spał czy też nie. Widocznie czescy, a właściwie
wschodnioniemieccy buntownicy tak mają, po osiągnięciu dojrzałości.
No dobra, po przełknięciu zawodu jakim był brak Helsinek w "Helsinkach", jakoś zaczęłam się mościć w tym tekście, doceniać jego nostalgię za
czasami nie-eco, za popielniczkami w knajpach i leniwym posiadywaniem przy kuflu. Cóż,
kiedy autor wpadł na pomysł by wykazać się swoim kunsztem nie tylko za pomocą oryginalnych
opisów miasta wchodzącego w nowoczesność. Najwidoczniej uznał, ze to za mało i postanowił
pokazać, że potrafi znacznie więcej, wrzucając do książki niejednego narratora.
Naliczyłam mniej więcej 4 osoby opowiadające , niespiesznie dodam, akcję tej książki.
W różnych płciach, płaszczyznach czasowych i
geopolitycznych. Szczerze, to miałam wrażenie, że Ci narratorzy biorą
udział w konkursie na to, kto bardziej mnie, czytelniczkę, wkurzy.
Wygrała czeska 16 latka, dziewczę młode, atrakcyjne i
doświadczone. Wyglądało na to, że
jeszcze przed ukończeniem 17 roku życia wie wszystko seksie i gotowaniu, więc
jak można jej nie kochać! Jeśli się jest mężczyzną rzecz jasna. Takim jak Ole, bohater
bardziej współczesnej, barmańskiej, części tej historii o jałowości wszelkich buntów.
Może bym miała więcej sympatii dla tej młodej bohaterki,
gdybym ją znała tylko z trzecioosobowej narracji. Niestety, dane mi było przeczytać
jej dzienniki, dzięki czemu przekonałam się że jedynymi problemami ją zaprzątającymi
byli faceci, obawy przed ciążą i kłótnie z matką. Nic więcej tej dziewuszki nie
interesowało, wiec i ona mnie nie interesowała. Do tego stopnia, że miałam nieustającą
pokusę, by strony, zawierające jej wersję opowieści, opuszczać w trakcie czytania.
Komentarze
Prześlij komentarz