niemężatka ma być miła: "Excellent Women" Barbary Pym
I suppose an unmarried woman just over thirty, who lives
alone and has no apparent ties, must expect to find herself involved or
interested in other people’s business, and if she is a clergyman’s daugher then
one might really say that there is no hope for her.
Sądzę, że kobieta niezamężna, tuż po 30tce, bez zobowiązań i
mieszkająca sama, musi oczekiwać, że będzie zajęta lub zainteresowana sprawami
innych ludzi, a jeśli ta kobieta jest córką pastora, to na prawdę może nie być
dla niej ratunku (tłumaczenie własne).
Barbara Pym „Excellent Women”, Str 1
Wrzesień mi przyniósł kolejne odkrycie, a to dzięki lekturze
wyszperanej do Spinsterseptember. To taka coroczna impreza organizowana na
Bookstagramie przez pewną sympatyczną mieszkankę Dublina. W ramach tej akcji czyta się przynajmniej jedną książkę z bohaterką
główną lub poboczną o statusie niematki i niemężatki.
Ponieważ rodzimy rynek wydawniczy mocno gardzi tego rodzaju literaturą, sięgnęłam
po autorkę dobrze znaną w anglojęzycznym światku czytelniczek lubiących historie
kobiet powszechnie uznawanych za stare panny. Barbara Pym, bo na nią padł mój
wybór, specjalizowała się w opowiadaniu o poczynaniach istot żeńskich,
niewywiązujących się z odgrywania podstawowych ról społecznych i rodzinnych, i starających
się odnaleźć w życiu bez wsparcia mężczyzny i bez potomstwa.
Taką osobą jest bohaterka Excellent Women, około 30 letnia mieszkanka Londynu o imieniu
Mildred. Ta skromna i niezbyt urodziwa córka pastora wynajmuje mieszkanko w
mało prestiżowej dzielnicy miasta i z niepokojem, a także z ciekawością, przyjmuje
do wiadomości fakt, że będzie miała nowych sąsiadów. Sprawa współmieszkańców
jest dość istotna, bo akcja książki rozgrywa się w okresie powojennym, warunki życia
są nienajlepsze i wszyscy mieszkańcy domu podzielonego na kwatery muszą
korzystać nie tylko ze wspólnego korytarza, ale i z jednej łazienki.
Gdy wprowadzają się młodzi małżonkowie Mildred
jest pełna rezerwy, zwłaszcza wobec młodej wyzwolonej i pracującej jako
antropolożka żony. O wiele cieplejsze uczucia budzi w niej uroczy i, według obowiązujących
standardów, zaniedbany małżonek. Para szybko dociera do kryzysu w związku, a
Mildred staje się ratowniczką i pocieszycielką . Ale nie tylko w tej sytuacji.
Wydaje się, że ratowania i pocieszania oczekują od Mildred wszyscy dookoła, w
każdej z mniejszych i większych katastrof
codzienności.
Mildred nieustannie podaje komuś herbatę,
słucha o czyiś problemach i stara się nieść pokrzepienie. Byłoby to wszystko
dość miałkie i przeciętne, gdyby nie dystans, ironia oraz poczucie humoru głównej
bohaterki, będącej jednocześnie narratorką. Wbrew sugestiom autorki Mildred
jest dziewczyną bystrą, potrafi zauważyć zabawne drobiazgi, umie w małych
wydarzeniach spostrzec wzory według
jakich funkcjonuje społeczeństwo. A jest to społeczeństwo patriarchalne,
konserwatywne i nieszanujące kobiecej niezależności. I choć Mildred twierdzi, że
nie rozumie nic a nic z antropologii, to doskonale wdraża jej zasady,
praktykując na każdym kroku „survival of the fittest”, czyli starając się jak
najlepiej dostosować do żywionych wobec niej, kobiety bezdzietnej i niezamężnej,
oczekiwań.
Komentarze
Prześlij komentarz