Nie do zapomnienia: "Memento Mori" Muriel Spark
Gdybym mógł przeżyć życie od nowa, wyrobiłbym w sobie dyscyplinę
cowieczornego oswajania się z myślą o śmierci. Ćwiczyłbym się, jeśli tak można powiedzieć,
w pamiętaniu o śmierci. Nic tak nie wzmaga smaku życia.
Muriel Spark „Memento
mori”, str 149
Memento mori, hasło znane głównie z historii średniowiecza,
jako tytuł książki? I temat rozmowy telefonicznej? Czy żeby go w ten sposób używać,
trzeba być szalonym? Czy wybitnie przebiegłym?
Muriel Spark potrafi te wątpliwości przemienić w literackie
złoto. Czyniąc swoich bohaterów odbiorcami ostrzeżenia „pamiętaj, że musisz
umrzeć” nakłania mnie do refleksji nad
tym, jak bardzo różnie ludzie reagują na fakt skończoności życia. Nawet gdy zbliżają
się do kresu swoich dni, a może zwłaszcza wtedy?
Bo większość postaci występujących w "Memento mori" to osoby
po 70 tce. Tworzą swoisty klub, do którego jedyną przepustką jest wiek, uznawany
powszechnie za podeszły. Ich codzienne rozrywki to czytanie nekrologów, zmienianie
testamentów i przegląd własnych oraz cudzych dolegliwości. Brzmi jak totalne
nudy, prawda?
No to powiem, że "Memento Mori" okazało się jedną z
najbardziej ekscytujących lektur, jakie miałam w tym roku przyjemność czytać. Dostałam
w niej watek kryminalny (tajemnica sprawcy anonimowych telefonów, przypominających
staruszkom o obowiązku śmierci, jest niełatwa
do rozwikłania), thriller psychologiczny z demoniczną gosposią w roli głównej, przypowieść
filozoficzną i przewrotną historię o niezmienności natury ludzkiej.
Jak na książeczkę formatu A5, liczącą niewiele ponad 200 stron, to naprawdę sporo.
I tylko szkoda, że nikt nie chce uznać tej powieści Spark za godną wznowienia.
Komentarze
Prześlij komentarz