Podsumowanie roku 2023 cz. 1: czytelnicze męki

 


Znowu mi wyszło nie po kolei, najpierw wrzuciłam książkę w całości przeczytana w Nowym Roku, a teraz robię krok w tył, by opisać wrażenia czytelnicze z roku 2023.

Zacznę od książek najgorszych, bo to jakoś wszystkich najbardziej interesuje. Wśród moich czytelniczych słabizn roku 2023 króluje niepodzielnie "Czarodziej" Tolma Coibina, bo to jedyna słaba książka jaka przeczytałam do końca. Przyczyny chyba były dwie: po pierwsze miałam ambicje rozpoczęcia roku od solidnego i uczciwego czytania książek w całości, po drugie książkę chwalono nie tylko social mediach, ale i w tzw. poważnej prasie, więc postanowiłam dotrzeć do przyczyn tak wszechobecnych zachwytów. Niestety, im dłużej książkę czytałam, tym bardziej owych przyczyn nie było. W rezultacie dotarłam do jej końca bez dotarcia do powodów dobrych opinii o niej. Przyznaję, nie o takie czary mi chodzi przy czytaniu.

Gdy złapałam się na urodę okładki i tytułu nowej  książki Weroniki Murek, moje postanowienia były goła inne. Tym razem przyrzekłam sobie porzucenie książki nawet w połowie, gdyby okazała się niewarta czytania. Obietnicy dotrzymałam, "Dziewczynki" skończyłam na około setnej stronie, mimo że cały tomik liczył stron niemal 200.

Czego tam nie było: loczki, sukienki w kropki, końskie zielone okulary, nabokovska Lolita,  baumanowska Dorota, dziennik Anny Frank i Niny Ługowskiej oraz… kieszenie, bo zdaniem autorki książki, pamiętnik należy trzymać w kieszeni.  I to był jedyny związek przyczynowo skutkowy jakiemu nadano odrobine logiki w "Dziewczynkach". Bo reszta to misz masz przeróżnych historyjek, dykteryjek oraz informacji służących nie wiadomo czemu.
Bo serio, co mam zrobić z wiadomością,  że Marilyn Monroe „szczała jak koń” (Ibidem, str 106)?
Ja nie wiem, pisarka ewidentnie też nie.
Rozumiem, ż Murek zębrała mnóstwo materiałów, pewnie do jakiejś większej pracy naukowej, i pozostawały jej przeróżne skrawki do zagospodarowania, w myśl Bawołkowej zasady „niczego nie marnować”.
Faktycznie, ona nie zmarnowała, za to ja jako czytelniczka zmarnowałam około 40 złotych na książkę, co powinna nosić tytuł „Ścinki”.

Kolejną czytelniczą wtopą anno domini 2023 był dla mnie „Berg” Ann Quin, wydany przez Ossolineum.
 Książkę dostałam na własną prośbę w prezencie urodzinowym, więc strat finansowych tym razem nie poniosłam. Ale kiedy zaczęłam ją czytać, to szybko się poczułam jakbym zmarnowała jedno z życzeń do Złotej Rybki. To, co miało być spełnieniem marzeń o niezwykle wyrafinowanej prozie, stało się udręką obcowania z jawną grafomanią. Książkę porzuciłam po zaledwie kilkunastu stronach i nie planuję do niej powrotu.

Po takich doświadczeniach przestałam kupować nowości i postanowiłam więcej korzystać z biblioteki. Tym sposobem bezkosztowo nie doczytałam Biografii Rodziewiczówny.
Dzięki wypożyczeniem bibliotecznym zaoszczędziłam czas i pieniądze na czytanie takich dzieł jak „Gorzko, gorzko” Joanny Bator, tragicznie źle przetłumaczonych „Siedmiu mężów Evelyn Hugo” Taylor Jenkins Reid, przewidywalnych „Niebezpieczeństw Palenia w łóżku” Mariany Enriquez, czy kolejnej wersji Janka Muzykanta zatytułowanej „Wniebogłos” i okrzyczanej genialnym debiutem (chłopomańskie noir trenduje mocno).

 

Komentarze

  1. No, no, nawet Bator słaba? A na Berga i tak będę w bibliotekach polować.;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, ta Bator kiepska, a "Berg" podoba sie wielbicielom Diuny Barnes, tak dla ułatwienia decyzji o podjęciu polowania podaję ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja obiecywałem sobie pizgać złymi tomiszczami w kąt, ale tak jakoś ciągle wychodzi, że doczytuję do końca, szukając w mierzwie kucyka, jak ten optymista z dowcipu :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Na szczęście o mierzwie kucyka nic nie wiem ;) i w tym roku udało mi sie nie skończyć całkiem sporo kiepskich książek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytuję: Jest taka historia o braciach bliźniakach, z których jeden był urodzonym optymistą, a drugi - urodzonym pesymistą. Usiłując ich zrozumieć, psychiatra umieścił pesymistę w pokoju z mnóstwem zabawek, żeby sprawdzić, co się stanie. Chłopiec płakał i szlochał. Optymistę lekarz zaprowadził do pokoju pełnego końskiego łajna i wręczył chłopcu łopatę. Wiele godzin później optymista wciąż z uśmiechem przerzucał łajno tak szybko, jak tylko potrafił.
      - Z czego tak się cieszysz? - zapytał lekarz.
      Chłopiec odpowiedział:
      - Skoro jest tu tyle łajna, to gdzieś musi być i kucyk!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Niemęsko czyli co czytać gdy nie jesteś Macho

PRL utracony: "Autobiografia" Michała Witkowskiego