Irokez i Skryba: "Koniec Punku w Helsinkach" Jarosława Rudisa
Mądre dziewczyny czytają. Ale te, które idą na promocję, żeby zobaczyć swojego ulubionego autora, który i tak nie będzie miał dla nich czasu, są otwarte jak strony jego książki. Przychodzisz i masz. Pogadasz, wyciśniesz, jeszcze pogadasz i idziesz. Jarosław Rudis „Koniec Punku w Helsinkach”, Str 47 No tak, mówię sobie po przeczytaniu „Końca Punku w Helsinkach” powiedzenie „nie oceniaj książki po okładce” należałoby rozszerzyć o hasło „nie wybieraj książki po tytule”. Bo Rudis nabił mnie nieco w butelkę i z punkiem i z Helsinkami. Choć może z punkiem mniej, bo cóż, ten opisywany przez niego, słowiański, wschodnioeuropejski był pewnie mniej malowniczy i awangardowy od zachodniego pierwowzoru. Już sam fakt nazywania w książce Punków Pancurami sugeruje, że jest to wersja mająca więcej wspólnego z Mruczkami, niż z londyńskimi dziećmi śmiećmi. Największa skucha to jednak Helsinki, sugerowane jako miejsce akcji. Serio, miałam nadzieję na egzotycznie nordyckie op...