Do dyspozycji mamy niewiele luster. Lustra służą rozbudzaniu
próżności. Zabierają też czas. Przed lustrem człowiek stoi długo i kontempluje
odbicie, w którym rozpoznaje siebie.
Barbara Frischmuth „Szkoła klasztorna”, Str18
Upał, aż by się chciało schować w dające chłód
średniowieczne mury. Opactwa albo klasztoru.
Tylko co, jak mimo gwarantujących zimno ścian, we wnętrzach budynku
odpocząć się nie da? Bo wieje od tych ścian jeszcze i grozą. Taką, co poty
wyciska, powoduje koszmary i dniem i nocą.
No dobra, nie od ścian, ale od osób pomiędzy nimi przebywających. Skąd
to wiem? Bo zabrałam się ostatnio za pewną niewielką, liczącą mniej niż sto
stron, książeczkę. Zawierającą tekst, co
działa jak karta pobytu w katolickiej szkole zakonnej z internatem dla
dziewcząt.
Szczerze, to nie sadziłam, że będzie aż tak. Że tak mocno
uda mi się zanurzyć w atmosferę panującą w zacnej szkole dla panien.
Oczekiwałam, typowego w przypadku opowieści o katolickich placówkach
edukacyjnych, opisu rytuałów, dyscypliny i braku przyjemności. Dlatego tak
długo ociągałam się z czytaniem tej książki.
Tymczasem od pierwszych stron czułam się, jakby narratorka,
uczennica tytułowej szkoły klasztornej, złapała
mnie za rękę i trzymała przy sobie przez
kilka dobrych tygodni, bezustannie wyszeptując mi do ucha swoje najdziwniejsze
spostrzeżenia i najskrytsze uczucia.
Mimo różnicy wieku, robiliśmy wszystko razem, wspólnie popadałyśmy w religijną
ekstazę, razem uczyłyśmy katolickich zasad postepowania dla młodych kobiet,
razem bałyśmy się, razem rozrabiałyśmy, razem ponosiłyśmy kary i wreszcie razem
wyzwoliłyśmy się z klasztornego wychowania.
Nic dziwnego, że skończyłam czytanie w stanie zachwytu i
oszołomienia, wywołanym i niezwykłością i
aktualnością prozy Frischmuth.
Książka kapitalna, nawet zdjęcie na okładce dobrze dopasowane.
OdpowiedzUsuńto prawda, choć nie wiem, czy szkole klasztornej takie krótkie spódnice by przeszły !
Usuń