Tego nie czytajcie! Najgorsze książki roku 2022

 


-To raczej ciężka historia

-Tak. Jak ping-pong

Banana Yoshimoto „N.P.”, Str 60

6 stycznia, czas rozwiesić nowe kalendarze, przynieść pudła na choinkowe bańki. Czas zdemontować resztki 2022. Częścią tego rytuału są podsumowania. Nie mam pojęcia dlaczego. Rozumiem ich  potrzebę w księgowości i innych biznesowych działaniach. Ale w czytaniu? Może dzięki temu czytanie awansujemy do czynności równie poważanych jak zarabianie pieniędzy? A jak się da zrobić wykaz zysków i strat, to znaczy, że one faktycznie były. Jeśli zysk ma być jedynym miernikiem wartości danego działania, to spieszę go tu dostarczyć.

Dziś w ofercie mam wykaz książek najgorszych. Dzięki niemu zyskasz informacje niezbędną do unikania straty pieniędzy i czasu na książki niewarte inwestycji. Moja strata niech będzie twoim benefitem, moja miła, cierpliwa osobo czytająca!

No dobra, ad rem, przecież nikt nie przychodzi żeby czytać moje rozkminy, prawda ? (tu oczekuję gorących zaprzeczeń, ciepłych słów oraz stanowczych zapewnień, że właśnie moje ględzenie jest największą wartością tych notek, a sugestie lektur to tylko wartość dodana)

W tym roku miałam wyjątkowego nosa do książek, bo naprawdę złe trafiły mi się tylko dwie. Przy czym jedna z nich od początku była beznadziejna i właściwie przeczytałam ją tylko ze zdumienia, że ktoś ten tekst wydał, a najpierw przełożył z japońskiego na polski. Mowa o N.P. Banany Yoshimoto.

 Nic nie pomogło w ukojeniu moich cierpień czytelniczych przebytych przy tej książce. Ani moja fascynacja kulturą japońską, ani próby tłumaczenia sobie, że mam do czynienia z Young Adult, więc siłą rzeczy nie dla mnie to lektura. No nie, stwierdziłam, że to żaden usprawiedliwienie. W końcu Muminki to young nawet nie adult, a z radością i systematycznie do nich wracam, zaczytuję się. Nie tędy droga.

Nie usprawiedliwiajmy jakiejś książki tym, że na jej tekst jesteśmy za duzi, za mali, za śpiący, za nerwowi, za weseli, za smutni, że po prostu nie mieścimy się w grupie docelowej dla jakiej została stworzona. Dobra literatura nie ma grupy docelowej.

Jestem przekonana, że ani Nabokov, ani Jansson,  ani Tokarczuk, ani Witkowski nie pisali swoich książek, mając na celu dotarcie do takiej czytelniczki jak ja. Ale gdy biorę ich książki do ręki, nawet do głowy nie przychodzi mi zastanawianie się, czy mieszczę się w marketingowym profilu ich czytelnika. Wiem, że lektura sprawi mi przyjemność, nie zawiedzie mnie jakością stylu i fabuły,  i to jest najważniejsze.

Druga książka okazała się książką kiepską nieoczekiwanie. Zwiodła mnie tematem, zawiązaniem akcji. A potem dała łupnia coraz gorzej brzmiącymi zdaniami, bzdurnymi domysłami, niedorzecznymi dywagacjami. Mowie tu o wydanej w tym roku biografii Gali. Wydawałoby się, że opowieści o takiej postaci nie sposób zepsuć. A jednak się udało. O czym ze sporym wkurzem informuję.

Czy pamiętam więcej marnych książek z roku 2022? Owszem, ale na szczęście nie byłam na tyle gorliwa, by czytać je do końca. Dlatego opowiem o nich w notce o zeszłorocznych niedoczytaniach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niemęsko czyli co czytać gdy nie jesteś Macho

Podsumowanie roku 2023 cz. 1: czytelnicze męki

PRL utracony: "Autobiografia" Michała Witkowskiego