Gradiva

 


Historia niezasłużenie schwytała Galę w swoje sidła

Dominique Bona „Gala, niebezpieczna muza”, nStr 322

 

O Matyldo, Matronko Ubogich! Spraw, bym nigdy więcej nie wydawała pieniędzy na tak kiepską prozę!  Czuwaj nad moimi decyzjami w empikach i innych książki sprzedających przybytkach. Nie pozwól mi poddać się popandemicznej lub innej euforii. Do tego stopnia, bym książkę o niesprawdzonej jakości tekstu kupiła w cenie okładkowej. Matyldo droga, otwórz mi oczy, włącz rozsądek w chwili, gdy sięgam po wydawnicze nowości. Strzeż mnie, strzeż przed zużywaniem skromnych zasobów finansowych na lektury  jakości nieprzedniej!

Matylda chyba miała wolne w dniu kiedy po raz pierwszy poszłam bez maseczki do sklepów. Albo imała się pilniejszych zajęć. Coś sprawiło, że nie chroniła mnie, gdy chwyciłam w ręce biografię Gali, rzuciłam okiem do jej wnętrza i podekscytowana fragmentem tekstu o dadaistach, pobiegłam do kasy.



Kilka tygodni potem, gdy rozpoczynałam na spokojnie czytanie o Gali  gotowa byłam sobie pogratulować wyboru. Oto początek biografii opisuje słynne Davos , jego sanatoria gruźlicze i kuracjuszy. To tam Gala i Paul Eluard poznali się i pokochali. Ach, westchnęłam, cudownie, bo właśnie miałam za sobą przeczytanie Empuzjona i napoczęcie ( po raz kolejny)  Czarodziejskiej Góry.  



Zachwyt mój mijał szybko i bezpowrotnie w miarę czytania tekstu. Po pierwsze, momentami poznawałam więcej szczegółów z życia Paula Eluarda niż samej Gali. Ale na to jeszcze przymknęłabym oko. Gorzej, że książka została napisana z nieznośną manierą.

Autorka postanowiła za wszelka cenę pokazać, że biografia jej pióra jest jednocześnie dziełem literackim. Niestety, chęci bez talentu dają z reguły opłakane rezultaty. Tak było i w tym przypadku. Czasem oczy przecierałam ze zdumienia, bo nie mogłam uwierzyć jakie androny przyszło mi czytać.



 Zupełnie jakby egzaltowana grafomanka dorwała się wreszcie do szansy  publikacji swojej twórczości. Nic to, że okazją był nie romans klasy d, ale biografia fascynującej i skomplikowanej kobiety. Autorka robiła co mogła, by zainteresowanie osoba swojej bohaterki osłabić, wsadzając w tekst słabo związane z Gala opowieści. I wypisując trywialne i często infantylne rozważania na temat  jej charakteru i postępowania.



Żeby było jasne. Nie krytykuję tu braku sympatii biografki do  Gali, ale sposób jego wyrażenia. Historia życia Gali jest dokładnie tak napisana jak nie należy pisać . Zwłaszcza non-fików. Zamiast faktów, przedstawionych rzeczowo i z reporterskim biglem, mamy marudzenie histerycznej pseudopisarki.

Zawsze byłam przekonana, że Mniszkówny tego świata zmyślają banalne historie, dramatyzując je do granic śmieszności. Ale nie sadziłam, że mogą się brać za opisywanie wydarzeń i osób istniejących na prawdę. Biografia Gali dowodzi, że to się zdarza. I daje efekt jeszcze bardziej nieznośny niż słynna Trędowata pani Heleny.



Komentarze

  1. Dziękować. To ja sobie, nie tracąc już czasu na ww. biografię, idę pooglądać album Salvadora :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bazyl: tak, przyznaję, lepiej pooglądać albo i poczytać rzeczy Salvadora. Z rzeczywistością co prawda są na bakier, za to wrażenia estetyczne dają o niebo lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że autorka specjalizuje się w biografiach i ma ich kilka na koncie. Najwyraźniej są fani jej stylu.;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytankianki: Na pewno do nich nie dołączę ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Niemęsko czyli co czytać gdy nie jesteś Macho

Podsumowanie roku 2023 cz. 1: czytelnicze męki

PRL utracony: "Autobiografia" Michała Witkowskiego