Werterka z Pragi

 

Się śmiejemy, bo wymyślamy, że powinnam pójść na plac Wacława i po prostu się wydrzeć „Halo, jest tu ktoś do wzięcia?”

Tereza Semotamova „W Szafie”, Str 109

 Szafa to mój ulubiony mebel. Oczywiście regał z książkami też, ale on ma  inny charakter. Szafa jest bardziej tajemnicza, skrywa niespodzianki, o czym przekonałam się już w dzieciństwie. Kiedy babcia lub mama wydobywały z niej dobrze ukryte prezenty urodzinowe czy choinkowe.  Pamiętam też moje oburzenie, gdy goszcząca u mnie kuzynka nagle otworzyła moją szafę, bo chciała sprawdzić, czy mam porządek (nie miałam, oczywiście!). Stało się to lat temu dwadzieścia, a ja wciąż cierpię. Nie z powodu ujawnienia bałaganu, ale z powodu poważnego naruszenia mojej prywatności.

Szafa to też wdzięczny temat literacki. Udowodniła to kiedyś  Tokarczuk w niewielkim opowiadaniu. Jednym słowem szafa kusi mnie od zawsze na wiele sposobów. Dlatego nie mogłam się oprzeć tej książce. O kobiecie, co zamieszkała w szafie. Dla mnie pomysł wspaniały.

A  realizacja? Cóż, nie nazwę jej zachwycającą. Oczywiście rozumiem, że wchodzeniu do szafy nie mogą towarzyszyć tak spektakularne wydarzenia jak przy wychodzeniu z niej. Ale liczyłam na coś więcej, na ciche snucie opowieści wśród zakurzonych półek, na moszczenie się wśród nienoszonych płaszczy i swetrów.

Tymczasem szafa Semotamovej jest pusta. Używana jako bunkier, schron, traci typowy dla siebie  urok, a nie zyskuje innego. Mogłaby stać się miniaturą niezamieszkałego lokum z "Pustostanów" Doroty Kotas. Ale nie, do tego nie dochodzi.

Zainstalowana w tytułowej Szafie narratorka Sematomovej nie ma z bohaterką Kotas wiele wspólnego. Choć jest jak ona w stanie depresji i zagubienia, to powody tego są bardziej prozaiczne. Brak partnera, jego utrata, oraz świadomość, że znalezienie dla siebie miejsca w społeczeństwie, poprzez uświęcone tradycją założenie rodziny, może być niełatwe.

A przecież bohaterka Sematovej, jest młoda, atrakcyjna i heteronormatywna. Czego więc  jej brak? Może niczego. Wręcz przeciwnie, cierpi na nadmiar. Szans, możliwości, a przede wszystkim, oczekiwań.

Narratorka „W Szafie” sugeruje, że jest współczesną Werterką,  ale mi przypominała niezdecydowaną Elizabeth Bennet z „Dumy i Uprzedzenia”. Nie znaczy to, że Semotamova chcę ogłosić czeską Jane Austen. Raczej porównałabym ją do Natalki Suszczyńskiej, czy Ottessa Moshfegh. Pod warunkiem okiełznania u Suszczyńskiej ciągotek do absurdu, i ograniczenia cynizmu Moshfegh do minimum.  

Książkę polecam tym, co szukają argumentów do obalenia tezy, że Czesi to wesoły naród. W tekście Semotamovej znajdziecie ich pod dostatkiem. Jednak trud ich szukania opłacicie okazjonalnym ziewaniem i pełnym zniecierpliwienia wzdychaniem.

Cóż, wszystko ma swoją cenę.


Komentarze

  1. Szafa, tak na dzień dobry, kojarzy mi się literacko z Narnią. Do strojów wagi nie przywiązuję, jako azylu nie używałem, podglądać z nie było potrzeby. Odpuszczam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to kolejna duża rola Szafy w literaturze😉
    Odpuszczenie raczej wskazane, choc nie jest to zła książka. Nie jest też dobra...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Niemęsko czyli co czytać gdy nie jesteś Macho

Podsumowanie roku 2023 cz. 1: czytelnicze męki

PRL utracony: "Autobiografia" Michała Witkowskiego