Nadawanie: Listy Miłosne. Virginia Woolf , Vita Sackville-West
Wkroczyła Pani Edwinowa Montagu, wytworna, cynobronowa z domieszką czerwieni, o kształtach zakorkowanej butelki. Zadrżała. Spojrzała na mnie z wyraźnym ubolewaniem. Ukryła uśmieszek. Spojrzał po raz drugi. Pomyślała: och, to koszmar!. Spodobałam się jej, choć mi współczuła. Usłyszała, jak flirtuję. Była zaintrygowana. W końcu uległa. Widzisz, kobiety nie potrafią się oprzeć takiemu rażącemu zaprzeczeniu kobiecości. „Listy Miłosne. Virginia Woolf , Vita Sackville-West”, Str 185 Miałam trochę obaw przed tą książką, zapowiadaną jako „korespondencja dwóch kobiet ukazująca dynamikę ich wyjątkowego związku”. Wystraszyło mnie to hasło, było jak zapowiedź wielostronicowych miłosnych treli, na dodatek retro i stylizowanych na dziewczyńskie uniesienia. No bałam się, że dostanę coś jak romans Pollyanny i Ani Shirley, i to w formie epistolarnej. Ale tak się nie stało, bo to jednak szczere kobiety były, ta Virginii i Vita, inteligentne i mocno stąpające po ziemi. Oczywiście, że tu i ó