Pisać znaczy kraść : "Yellowface" Rebeki F. Kuang

 



Teraz już wiem, że wysiłki autorów nie mają absolutnie żadnego przełożenia na powodzenie książek. Bestsellery po prostu się wybiera. Co robi pisarz, nie jest w najmniejszym stopniu istotne. 
Rebecca F. Kuang "Yellowface", str 105

Ta książka jest zemstą autorki na światku wydawniczym i nie tylko.
"Yellowface" to zgryźliwa i niewyrafinowana kpina z tego, co się dziś wokół wydania, produkowania, promowania książek dzieje.
 Autorka fantasy tym razem wzięła się za rzeczywistość i odmalowała ją w jaskrawych, choć niepięknych barwach. Oczywiście trochę i nazmyślała (chyba?) nadając całości formę psychologicznego thrillera.

Oto dwie autorki, jedna odnoszące olbrzymie sukcesy, druga po nieudanym debiucie, razem celebrują kolejny sukces tej pierwszej. Balują do upadłego, a jedna z nich z tego upadku się nie podnosi. Ta co ma na koncie bestsellery i kontrakt z Netflixem na ekranizacje swojej prozy, pada trupem, w wyniku zakrztuszenia się naleśnikiem (ciekawe, kto oprócz mnie po tej lekturze skreślił z menu amerykańskie pancaki) . Koleżanka ratuje ją jak może, ale jej nie wychodzi. Za to udaje jej się gwizdnąć z biurka denatki rękopis najnowszej, jeszcze nikomu niepokazywanej, powieści.

Reszta jest oczywista. Dotychczas uważana za skończoną pisarka bez problemu wydaje ową powieść, pod swoim nazwiskiem rzecz jasna, zbijając na tym mała fortunę. Dorabia się tez potężnej nerwicy. Bo wiadomo, na złodzieju czapka gore.

Jak widać intryga nie należy do najoryginalniejszych, ale to nie o nią tu chodzi. Najważniejsze jest to, jak pokazano amerykański system kreowania bestseleru. Podejrzewam, że spore podobieństwo do tworzenia polskich przebojów wydawniczych jest nieprzypadkowe. Ale na domysłach musze skończyć, bo u nas chyba nikt nie śmiał wydać książki w sposób tak bezpardonowy krytykującej światek wydawniczy. Wszak wiadomo, czym się skończyły  zaledwie drobne próby takiej krytyki dla Krzysztofa Vargi czy Doroty Kotas…

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Niemęsko czyli co czytać gdy nie jesteś Macho

Wszyscy jesteśmy Lokajami: Robert Walser „Jakob von Gunten, Dziennik”

Podsumowanie roku 2023 cz. 1: czytelnicze męki