PRL utracony: "Autobiografia" Michała Witkowskiego
Klucze na sznurowadłach już nie pasują do żadnych zamków,
ale świetnie sobie radzą z otwieraniem historii pozamykanych w kufrach.
Światełka z elektronicznych zegarków pogasły, a jednak właśnie teraz oświetlają
nam tę historię. Kalkulatory nie działają, ale można na nich wciąż policzyć, co
było tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym ósmym, a co w tysiąc dziewięćset
osiemdziesiątym dziewiątym roku i ile to kosztowało w starej walucie. To jest
historia pełna gratów.
Michał Witkowski „Autobiografia”, str 387
Nie da się ukryć, że Michał Witkowski to najbardziej niedoceniany polski pisarz. Nawet przez własne wydawnictwo. Co mu książki, owszem, drukuje, ale nic poza tym. Tango było prawie niepromowane. O Autobiografii wydawca postanowił milczeć. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Za to mam pewność, ze Autobiografia to książka warta wspominania. Nie tylko dlatego, ze w dużej mierze jest to Autobiografia każdego z nas, każdego urodzonego i wychowanego w PRLu osobnika z polskim paszportem.
Dla takiego czytelnika ta książka będzie jak jedna wielka
magdalenka. Wywoła wspomnienia niemal
każdą ze swoich pięciuset stron. Będą to wspomnienia barwne, pełne zapachów,
dźwięków i smaków. Bo Witkowski jest w opowiadaniu swojego życia Michaśką
bardziej niż zwykle. Wchodzi w szczegóły tak, jak tylko on potrafi. Nagina
słowa i zdania do swoich potrzeb tak, jak robi to tylko ktoś o wybitnym
talencie literackim.
Dlatego polecam te książkę nie tylko tym, co chcą sobie
powspominać zgrzebne ale sielskie lata Prlowskiego dzieciństwa. Polecam ja
także tym, co wzdychali, załamywali ręce, z powodu małej zawartości michaśkowego
stylu w jego ostatnim kryminale. Tutaj autor rekompensuje owe braki z nawiązką.
Po tę książkę powinni też sięgnąć ci, co w PRlu nie żyli,
ale mają do niego sentyment. Zamiast się dręczyć wyliczankami z Duchologii,
usiłować wygrzebać dawne życie z
jałowego tekstu Pani od Kulturoznawstwa, mogą się dziś teleportować do epoki
Gierka i Jaruzelskiego za pomocą tekstu Witkowskiego.
Dodam, ze Michaśka nie tylko funduje nam swoja książka
podróż w lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte ubiegłego wieku. Nie tylko jest
wybitnym przewodnikiem po tych czasach. Ale pomaga nam zrozumieć siebie, swoje
pisanie, ba, całe swoje pokolenie.
Biere! Mam sentyment do wspominków z tamtych lat i stylu Michała. Zatem mamy tu sytuację win win :)
OdpowiedzUsuńTo bierz, bo warto!
OdpowiedzUsuńKupię sobie na Gwiazdkę.;)
OdpowiedzUsuńA Duchologii bym nie potępiała, to zupełnie inny gatunek i wcale niegłupia rzecz. Książka pisana z innej perspektywy - autorka ur. w 1984 r. wielu rzeczy może po prostu nie pamiętać. Nie to co my.;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to świetny gwiazdkowy prezent. Ja Duchologii nie potępiam, ale nie jestem w stanie jej literacko docenić, nie widzę ku temu żadnych powodów...
OdpowiedzUsuńLiteracko nie, prędzej socjologicznie.;)
UsuńA Wiarę kupiłam kilka tygodni temu w księgarni z tanią książką - nie ogarniam technik sprzedaży Znaku.;(