Jeśli nie liczyć obław policyjnych, była to najspokojniejsza
kawiarnia w całym mieście. Początkowo, pod koniec lat sześćdziesiątych,
zbierali się tu anarchiści, żeby knuć plany i obliczać wysokości swych emerytur
Vlastimil Tresnak „To, co najistotniejsze o panu Moritzu”,
Str 35
Właśnie uciekłam z balkonu, gdzie wieje chłodem i tak jakby
jesienną melancholią. Wniosek mam taki, że czas podsumować czytelnicze lato.
Oraz zapodać pomysł na lekturę co odegna smuteczki jak porządna dmuchawa opadłe
liście.
Biegnę z czymś bardzo mocno osadzonym w trendzie cosy. Na
dodatek jest to nie tylko crime, ale i punishment. Dobra, już przestaję bredzić
w obcych językach. I zaczynam opowiadać o książce dającej ciepełko, a
jednocześnie będącej wariacją na temat zbrodni i kary. Oraz
GentlemanówOstergrena. Tutaj też za poranny posiłek służą jajka, ale nie tylko one są
powodem mojego porównania. I tu i tu mamy dwóch facetów, dzielących jedno mieszkanie
i borykających się z tajemnicą z przeszłości. Tyle, ze ci o których mowie,
raczej nie opływają w dostatki. Są czeskimi emigrantami, na dodatek artystami, gnieżdżącymi
się w lokum o cienkich ścianach i nieeleganckim wystroju.
Ale nie wypływa to źle na ich samopoczucie. Panowie nie zaprzątają sobie głowy
takimi problemami, za to jeden z nich , narrator tej opowieści ma zamiar rozwikłać
zagadkę dwóch zabytkowych pierścieni i rodzinnego zdjęcia swojego współlokatora.
Intryga jest niczego sobie, ale jeszcze lepsza jest forma
tej opowieści. Narracja skacze od pierwszo do trzecioosobowej, a pomiędzy tymi
skokami są pisane w telegraficznym skrócie glossa dodające informacje na temat kluczowych
wydarzeń i postaci. Oprócz tego urozmaicenia atutem teksu jest delikatny humor,
odrobina ironii i lekkie niedopowiedzenia.
Jest tu i romans i suspens. Jest i rozmemłanie, zaspanie,
bajzelek, opisane szczegółowo, ale nie rozwlekle. No jest wszystko potrzebne, by poczuć się jak w Dolinie Muminków….
Co
prawda rozjechanej niegdyś przez radzieckie czołgi, ale dzięki wspomnieniom i
listom odtworzonej w zupełnie innym miejscu.
Co prawda żadnej jeszcze nie czytałem, ale za każdym razem kiedy widzę na blogach książki z serii Stehlik Dowodów, to wołają mnie swoimi wyczepistymi okładkami :D Więc czas dać się skusić i sięgnąć choćby po opisywaną. Albo Pavla :P
OdpowiedzUsuńOkładki tej serii są jedyne w swoim rodzaju, teksty im towarzyszące też ;) A Moritza polecam gorąco, na tzw dobry początek
Usuń