Pogadajmy o dialogach: Ivy Compton -Burnett "Służący, Służąca"
- Do szesnastego roku życia uczyliśmy się z książek -powiedziała
Miriam tonem wyjaśnienia.
- I co? Byłaś obiecującą adeptką? -spytał Bullivant.
-Jeśli tak, to na obietnicach stanęło- stwierdziła kucharka.
Ivy Compton Burnett „Służący, Służąca”, Str 36, 37
Dopiero przy tej książce zdałam sobie sprawę, jak często
brakuje mi błyskotliwych dialogów! I w życiu, i w literaturze.
Polska proza współczesna
dialogami nie stoi, mówiąc oględnie. Mam wręcz wrażenie, że by nadać książce odpowiedniej
wagi, nasi autorzy unikają wprowadzania w tekst rozmów czy pogaduszek. Ma być poważnie,
a dialog najwidoczniej literaturze powagi ujmuje. Że jego brak często dodaje nudy i jednostajności,
tego się nie zauważa.
Ivy Compton-Burnett, na szczęście, tworzyła dawno i nie w
Polsce. Obce jej wiec były te zasady pisania tekstów mających potencjał na literackie
laury.
Jej „Służący, służąca” skrzy się od błyskotliwych i dowcipnych rozmów. Mistrzem riposty jest tu niemal każda osoba. Od Pana domu poczynając,
na ośmioletnich dzieciach i gamoniowatych służących kończąc.
Autorka jednak była doświadczoną pisarką i zdawała sobie sprawę, że same pogaduszki nie wystarczą do stworzenia zajmującej książki. Dodała więc kilka
intryg, zakazany romans i ciut sensacji. Nie obyło się też bez charakterystycznego
dla Ivy bohatera, jakim jest zadufany w sobie, skąpy i wredny Pan Domu.
To wszystko stworzyło niesłychanie apetyczną prozę. Książka Ivy
jest wręcz nieodkładalna, na pozór błahe rozmówki, prowadzone w kuchni czy w
pokoju dziecinnym zamożnego domostwa, czyta się z zapartym tchem i błyskiem rozbawienia
w oku.
A gdy to czytanie się skończy (zbyt szybko!) człowiek aż mruczy
z zadowolenia. W głowie wciąż brzęczą mu zgrabne frazy i słowne przekomarzanki.
I po jakimś czasie przychodzi
refleksja, że Compton- Burnett napisała nie tylko ironiczną powieść o angielskiej
prowincji końca dziewiętnastego wieku. Jej książka to też i przypowiastka
o tym, jak w ludzkim życiu potrafi namieszać słowo pisane. Nawet gdy stanowi trzy linijki tekstu na
kopercie, dwie strony listu, lub ogłoszenie zamieszczone na byle jakiej kartce…
Lekturę zaczęłam od wysłuchania kilku fragmentów w wykonaniu Orzechowskiego (można jeszcze odsłuchać na stronie PR2) i przyznam, że świetnie oddał zmanierowanie niektórych postaci. Natomiast gra słów, obecna w powieści niemal na każdej stronie, raczej kazała mi odkładać książkę na jakiś czas niż gnać do przodu.;)
OdpowiedzUsuńA tak, słuchałam tego w dwójce o 11!
OdpowiedzUsuńFakt, w trakcie czytania trzeba mieć wzmożoną uważność, żeby nie uronić niczego z tych wszystkich słownych gierek. Ale w pewnym momencie sama akcja rusza do przodu, człowiek przyzwyczaja sie do stylu pisarki i czytanie idzie szybciej.