Mężczyzna pracujący : "Człowiek do Wszystkiego" Roberta Walsera
Jak przyjemnie mu się tu żyło, kiedy pryncypał był poza
domem! Taki pryncypał mógł bowiem być najsympatyczniejszym człowiekiem na świecie,
a mimo to trzeba było nieustannie mieć się wobec niego na baczności. Jeżeli był
w dobrym humorze - człowiek obawiał się ciągle, że może się coś zdarzyć i ów
dobry humor pana i władcy zmieni się w coś wręcz przeciwnego. Jeżeli zaś był zły
i zjadliwy, to znów ciężkim obowiązkiem podwładnego było uważać siebie samego
za skończonego hultaja, gdyż mimo woli czuł, że stał się nieszczęsną przyczyną złego
nastroju.
Robert Walser „Człowiek do wszystkiego”, str 73
Ten dwudziestoparolatek zostaje zatrudniony jako asystent
pewnego wynalazcy. Posada oferuje zakwaterowanie i posiłki z rodziną. Co do pensji,
to jakoby jest, ale …. No właśnie, tutaj pojawia się pierwszy pracowniczy
problem, znany chyba do dziś. Otóż szef młodzieńca uważa płacenie za pracę za
rzecz bzdurną, małostkową, zwłaszcza gdy
zajęcie to właściwie spełnianie misji wobec ludzkości. Tu zaczęłam się
uśmiechać podczas lektury, bo sama miałam kiedyś do czynienia z przedsiębiorcą,
co uważał, że praca u niego jest tak fajna, że pieniądze za nią to sprawa
zupełnie nieistotna. Oczywiście sam do swoich dochodów miał zupełnie inne
podejście!
A tu proszę, książka z akcją umieszczoną na początku 20
wieku opowiada podobną historię. Jak widać zasady tzw zarzadzania zasobami
ludzkimi pozostają niezmienione od wieku. U Walsera jest to oczywiście zarządzanie
w mikroskali. Ale widać w nim wszystkie główne i wciąż aktualne trendy w traktowaniu
pracowników, czyli:
- Dawanie im odczuć, że nie starają się jak należy, wzbudzanie przez to w nich poczucia winy i co za tym idzie pozbawianie ich odwagi do upominania się o godziwą (albo jakakolwiek) zapłatę ;
- Sprawianie, że miejsce zatrudnienia staje się dla pracownikiem domem, a współpracownicy rodziną, więc w razie utraty pracy zostanie pozbawiony on nie tylko zatrudnienia, ale i swojego miejsca w społeczeństwie;
- odwoływanie się do poczucia odpowiedzialności nie tylko za powodzenie finansowe przedsięwzięcia ale i za dobrostan pracodawcy, ba za życie i zdrowie jego żony i dzieci!
Tak, Walser sporządził wspaniały portret kapitalistycznego
modelu zatrudniania, posługując się niby niepozorną opowieścią o młodzieńcu
usiłującym samodzielnie zarobić na życie. Jeśli i Ty próbujesz właśnie robić to
samo, ręczę, że nie raz i nie dwa pokiwasz głową nad tekstem tej książki,
uśmiechniesz się, i powzdychasz.
Bo jak widać tzw filozofia zarobienia nie jest amerykańskim
wynalazkiem z industrialnych lat 50tych,
a ma swoje źródła w znacznie dawniejszej
epoce. I nic nie wskazuje na to, by zachodziły w niej jakieś istotne zmiany. Lektura
„Człowieka do Wszystkiego” Walsera uświadomiła mi to w sposób tyleż finezyjny,
co bolesny.
Zaciekawiłaś mnie. :) A czy to ta sama powieść, która była już kiedyś u nas wydana i nosiła tytuł "Willa pod Gwiazdą Wieczorną"? Miałam ją w planach, ale jakoś nie było okazji przeczytać.
OdpowiedzUsuńTak, to ta sama powieść, tylko że zmienionym tytułem. Reszta tekstu chyba ta sama, bo widzę że tłumaczka niezmieniona. Autor tym bardziej 😉
UsuńCzytałam tę powieść jeszcze w starym wydaniu i nie znalazłam w niej nic frapującego. Może powinnam ponowić lekturę pod kątem wspomnianych przez Ciebie podobieństw z obecnymi czasami.;)
OdpowiedzUsuńmoże masz inne doświadczenia towarzyskie i zawodowe ode mnie :) Bo mi identyfikacja z bohaterem przyszła nadspodziewanie łatwo...
UsuńSpasuję. Czytanie o ciemnych stronach pracy, kiedy ma się dosyć pracy, to nie jest dobry pomysł :P Wracam do grzebania w Starożytności Wolskiego :)
OdpowiedzUsuńTo jest dobra książka na czas przed złożeniem wypowiedzenia😉
Usuń